Tak było na przykład na ulicy Kiepury w Świeciu, gdzie w niektórych miejscach usypano nawet trzymetrowe zaspy. W pewnym momencie starania mieszkańców przestały jednak przynosić jakikolwiek efekt. Nie było już gdzie odrzucać śniegu blokującego przejazd czy dostanie się do garażu. W końcu ktoś nie wytrzymał i zaczął naciskać na Urząd Miejski, aby zrobiono z tym porządek. W miniony poniedziałek pojawił się ciężki spychacz i ciężarówka, na którą ładowano śnieg.
Tego samego dnia podobne działania można było zauważyć m.in. na ulicy Podgórnej. Dziś prace mają być kontynuowane na Małym Rynku i ulicy Średniej. - Większość naszych prac koncentruje się na udrażnianiu dróg - podkreśla Daniel Kapłanek, odpowiedzialny za drogi w gminie Świecie. - Musimy jak najszybciej zrobić miejsce na nowy śnieg.
Tego - wedle prognoz - możemy się spodziewać w czwartek. Do tego czasu - to, co się uda zebrać i załadować na przyczepy - trafi na skarpę na ulicy Nadbrzeżnej i Wodnej, gdzie wiosną bezpiecznie zamieni się w wodę, która dalej spłynie do Wdy.
Odcięci od świata
Jak podkreśla Kapłanek, pretensje mieszkańców są często nieuzasadnione. - Większość zapomina, że musimy patrzeć na drogi przez pryzmat całej gminy, nie tylko Świecia - zaznacza. - Tej zimy zdarzały się momenty, że w wąwozach w Czaplach tworzyły się prawie dwumetrowe zaspy. Niewiele lepiej jest w Drozdowie, Sulnowie, Chrystkowie. Nie zapominajmy, że tam też mieszkają ludzie, którzy chcą dojechać do swoich domów.