Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oddział ratunkowy jest tylko od ratowania czy także od pomagania?

(RAV)
sxc
Pani Janina cztery dni z rzędu przyjeżdżała z 81-letnim ojcem na oddział ratunkowy szpitala Jurasza. Za każdym razem godzinami czekali na wyniki, a potem odsyłano ich do domu. - Najwięcej uwagi poświęcamy pacjentom z zagrożeniem życia, a nie takim, którzy mogliby pójść do lekarza rodzinnego - tłumaczy kierownictwo oddziału.

Procedury

Procedury

tryb czerwony (bezpośrednie zagrożenie życia) - w ciągu maks. 2 h pacjent musi być zdiagnozowany i skierowany do dalszego leczenia; cały czas musi być przy nim lekarz
tryb żółty - pomoc niezbędna, ale odroczona (4 h); ciągła obecność ratownika i pielęgniarki
tryb zielony

Pan Witold ma m.in. cukrzycę, alzheimera, parkinsona, a do tego rozrusznik serca i hipoglikemię. - Muszę na niego chuchać i dmuchać, bo łatwo może sobie coś zrobić - zauważa córka, Janina Olszewska, która jednak nie zawsze może upilnować ojca.

Nie udało się 22 kwietnia - mężczyzna przewrócił się i rozbił sobie głowę. - Ze względu na jego liczne dolegliwości nie chciałam ryzykować i zadzwoniłam po karetkę, a ta zabrała go na oddział ratunkowy do Jurasza - wspomina Czytelniczka.

Zostawiony sam sobie

Na miejscu lekarze przeprowadzili wywiad i zrobili badania. - Na tym jednak skończyło się ich zainteresowanie, bo na wyniki musieliśmy czekać kilka godzin - twierdzi pani Janina. - Tata cierpiał, ale nikt się nim nie zainteresował nawet na tyle, żeby podać kaczkę.

Córka chciała, aby ojca hospitalizowano, jednak lekarze uznali, że to niepotrzebne. - Patrzyli na mnie, jakbym chciała się go pozbyć, a ja po prostu chciałam mieć pewność, że nic mu nie będzie - wskazuje.

Następnego dnia po powrocie do domu pan Witold dostał zawrotów głowy. Córka ponownie wezwała karetkę, która ponownie zabrała go na oddział ratunkowy. - I wszystko odbyło się tak, jak poprzednio - lekarze nas odesłali, mimo moich protestów - opowiada.

Prosili się cztery dni

Wizyty powtarzały się jeszcze przez dwa dni, bo stan mężczyzny się nie poprawiał. 25 kwietnia został w końcu hospitalizowany. - Jednak nie decyzją lekarzy z oddziału ratunkowego, a płucnego, bo przez te ciągłe wyjazdy nabawił się zapalenia płuc - zauważa gorzko kobieta.

Ostatecznie pan Witold trafił do szpitala miejskiego, by po kilku dniach wrócić do domu. - Jestem wdzięczna tamtejszym lekarzom, że postawili tatę na nogi, ale mam żal do personelu Jurasza, że go zwyczajnie zlekceważyli - mówi pani Janina.

- W myśl ustawy o ratownictwie, oddział ratunkowy jest dla chorych w stanach nagłego zagrożenia życia - odpiera Przemysław Paciorek, kierownik Kliniki Medycyny Ratunkowej szpitala im. Jurasza.

Nie jesteśmy przychodnią!

Według niego, pan Witold w takim stanie nie był. - Powinien udać się najpierw do swojego lekarza rodzinnego, tym bardziej, że ten zna lepiej historię jego zdrowia.

Doktor wskazuje, że wiele osób traktuje oddziały ratunkowe jak przychodnie. - Przychodzą po zwykłe porady - twierdzi Przemysław Paciorek i dodaje, że przyczyniają się do tego także sami lekarze POZ, którzy robią to (np. w nocy) dla własnej wygody.

W ciągu dnia klinika "przerabia" ok. 150 chorych. - Nie wszyscy są w stanie ostrym, a większość trafia do nas bez skierowania - wskazuje szef oddziału i zwraca uwagę na kłopoty z pieniędzmi: - Bez względu na ilość pacjentów NFZ płaci nam siedem tysięcy złotych na dobę

Jednocześnie doktor zaznacza, że lekarze starają się nikogo nie odsyłać, ale osoby w lepszym stanie muszą uzbroić się w cierpliwość. - Czas "obsługi" zależy od stopnia zagrożenia życia (patrz ramka - red.) - tłumaczy.

Jego argumenty nie przekonują Czytelniczki. - Przy takiej ilości schorzeń jak u mojego ojca niemożliwe jest, by "na oko" stwierdzić, że nic nie zagraża jego życiu - uważa Janina Olszewska. - Dlatego powinien od razu zostać na obserwacji, tym bardziej, że przecież karetka nie przywiozła go bezpodstawnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska