Ogólnopolska akcja liczenia bezdomnych odbyła się minionej nocy. Nasza dziennikarka i fotoreporter towarzyszyli jednemu z bydgoskich patroli podczas "odwiedzin" osób bezdomnych koczujących w mieście.
Ci koczowali m.in. na przystanku tramwajowym, w schronie pod ziemią, w opuszczonym budynku kolejowym i dawnym chlewie.
Nocą zawitaliśmy też do szałasu ukrytego wśród krzaków. Był "zbudowany" z koców, szmat i makulatury. W środku nikogo, chociaż było widać, że ktoś niedawno tutaj spał.
Zobacz także: Marek nie ma nóg. Od czerwca koczuje w pustostanie. Nie on sam. Na noc przychodzą inni bezdomni, kryminaliści i narkomani
Na ziemi było widać krew. Zakrwawione chusteczki też leżały. I jakieś dziwne ślady na ziemi się znajdowały.
- Możliwe, że jeden bezdomny dźgnął nożem drugiego i teraz ten ranny w pobliżu leży - przypuszczali mł. insp. Waldemar Kulpa ze Straży Miejskiej i mł. asp. Sławomir Szeląg z Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji. Noc jednak utrudnia poszukiwania człowieka.
Podliczanie w województwie trwa, wyniki spływają. Na razie bydgoscy strażnicy miejscy mają gotowy wynik: minionej nocy doliczyli się 110 osób bezdomnych.
Reportaż z akcji czytaj w jutrzejszej, magazynowej "Gazecie Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »