Ojciec sześcioletniego Tomka, który zatruł się sromotnikiem, czuje się winny. Dla Echa Dnia opowiedział, jak doszło do zatrucia. W niedzielny poranek razem z jedynym synem, Tomkiem, wybrał się na grzyby do Cisowej. Chciał ściąć dwa gołąbki. Kiedy się nachylił, synek pokazał mu trzeciego. Bez namysłu ściął go również. Gołąbki od muchomorów sromotnikowych różnią się tylko nogą, na sromotniku jest pierścień. Ten ostatni był właśnie muchomorem.
Kolejne zatrucie muchomorami. Trzy osoby w stanie ciężkim
- Daję głowę, że ten trzeci to musiał być sromotnik. Bo tamtych nogi widziałem, a tego nie. I to jest mój straszny błąd. Do końca życia będzie mnie to prześladować - powiedział pan Jerzy, ojciec Tomka, dla Echa Dnia.
Znalazła się wątroba! Na ulicy?
Tomek poczuł się gorzej już w niedzielę wieczorem. Zaczął wymiotować i był senny. Jego rodzice mieli te same objawy. Myśleli, że to początek grypy żołądkowej. Nie śpieszyli się więc z wizytą u lekarza. Zgłosili się do niego dopiero w poniedziałek, kiedy stan ich synka zaczął się gwałtownie pogarszać. Diagnoza była natychmiastowa. Dzisiaj sześcioletni Tomek jest po przeszczepie wątroby i powoli wraca do zdrowia. W Tarnawcach wszyscy czekają na jego powrót.