OLIMPIA - JAROTA 2:0 (1:0)
Bramki: Rusinek (13), Kryszak (60).
OLIMPIA: Struski - Kowalski, Kościukiewicz (71 Adamczyk), Brede, Simson - Pawlak (10 Koczur), Kryszak - Rogóż, Sulej (83 Ekwueme), Domżalski - Rusinek.
Żółte kartki: Domżalski, Kościukiewicz, Koczur - Oczkowski, Pacyński. Czerwona kartka: Pacyński (Jarota) - 72. minuta. Sędziował: Mariusz Czyżewski (Olsztyn). Widzów: 1100.
Wbrew wcześniejszym informacjom z klubu okazało się, że Piotr Ruszkul nie może grać, bo musi pauzować za kartki jeszcze jeden mecz. Z kolei wystąpić mógł Mariusz Pawlak, bo okazało się, że ma 9 kartkę, a nie 10 jak nas poinformowano. Jednak mecz był pechowy dla kapitana "biało - zielonych'', który bardzo szybko naciągnął sobie mięsień dwugłowy i musiał opuścić boisko. W porównaniu z poprzednim pojedynkiem nie zagrał Valentin Dah, któremu odnowiła się kontuzja. Jego miejsce zajął Krzysztof Rusinek. Z kolei Pawlaka po zejściu z boiska zastąpił Maciej Koczur, ale zagrał na prawej obronie. Nominalny prawy defensor - Bartłomiej Kowalski - powędrował na środek defensywy, a Hubert Kościukiewicz został przesunięty do Mariusza Kryszaka.
Spotkanie aktywniej zaczęli goście, ale gospodarze szybko opanowali sytuację. Efektem przewagi był zdobyty gol. Źle wybitą piłkę przejął Przemysław Sulej i zagrał na bok do Rusinka. Chociaż podanie było odrobinę za dalekie, to Rusinek zdecydował się na strzał i trafił do siatki. W kolejnych minutach miał szansę jeszcze co najmniej trzykrotnie pokonać niepewnie broniącego Dominika Szybiaka, ale dwa razy nie potrafił wykorzystać jego niepewnych interwencji, a w trzecim przypadku jego lob był niecelny.
Po przerwie też lepiej zaczęli goście z Jarocina. Efektem ich przewagi były rzuty rożne. Po jednym z nich powstało zamieszanie, ale na szczęście bez konsekwencji. w 56. minucie grudziądzan od utraty gola wybronił Mateusz Struski, który wyszedł zwycięsko z pojedynku sam na sam z Krzysztofem Gościniakiem, najskuteczniejszym graczem Jaroty.
W 60. minucie wynik meczu został ustalony. Uczynił to Kryszak. Przejął piłkę na własnej połowie. Początkowo był niezdecydowany co z nią zrobić. W końcu zdecydował się rajd. Przebiegł pół boiska przez nikogo nie atakowany, wpadł w pole karne i precyzyjnym strzałem w długi róg podwyższył wynik. 10 minut później pomocnik Olimpii mógł zdobyć jeszcze jedną bramkę, ale tym razem przegrał pojedynek sam na sam z Szybiakiem.
Potem jeszcze dobrą okazję miał Przemysław Sulej, ale przewrócił się tak niefortunnie i doznał kontuzji barku. W kontekście najbliższych meczów sytuacja kadrowa Olimpii jest nieciekawa. - Na razie cieszymy się ze zwycięstwa, bo było nam ono bardzo potrzebne - skomentował prezes Jacek Bojarowski.