Te płócienne, które nam z dedykacją wysłał pan prezydent miasta i te plastikowe, które z gracją osłaniały jedynie podbródek (pamiętacie ów krzyk mody?).
Nie wiem jak u was, ale mój mózg przestał już ogarniać cały ten covid. Odgruzowywałem tak sobie szuflady i półki, a covidowe wspomnienia układały się w głowie jak tabletki w foliowym listku. Wróciły w pamięci te pierwsze komunikaty, że maseczki są dla nadwrażliwców i kolejne – że najlepiej nosić maski podwójne. Śmigały mi przed oczami gadające głowy, które z fusów wróżyły ile nas będzie nękać epidemia. Pół roku? Rok? A byli i pesymiści, którzy straszyli dwoma latami. Wreszcie szczepienia. Dokładnie w zeszłym roku o tej porze umierało ok. 500 osób. Niewyobrażalne – grzmieli naukowcy. Ale przyjdzie szczepionka i wyrówna. No więc pływają mi w krwioobiegu te dwa czipy i jakoś nauczyliśmy się żyć z Billem Gatesem w symbiozie. Żeby nie było – jak najbardziej wierzę, że coś tam szczepionka wyrównała, ale akurat statystyki to najwyraźniej nie jest jej konik. Może dlatego, że pomocą naszemu swojskiemu wirusowi przyszła kuzynka Delta z resztą rodziny.
No właśnie, jeden pożytek z tego covidu, że nauczyliśmy się greckiego alfabetu. Może za wyjątkiem literki Xi, bo tę WHO uprzejmie pominęło, aby nie drażnić Chińczyków (serio!). Tym sposobem dotarliśmy do15 literki i swoje 5 minut ma teraz Botswana. Z rana przeczytałem opinię pewnego naukowca, że wariant Omikron (O) jest najbardziej złowrogi z dotychczasowych, a wieczorem opinię innego – że ten Omikron to całkiem fajny mutant, który może wreszcie zatrzymać tę karuzelę. No więc wiem, że w sumie nic nie wiem. Na świecie jest podobno 5500 uniwersytetów, które od dwóch lat nie były w stanie wydać wspólnego stanowiska w sprawie wpływu maseczki na wirusa. I tak ganiamy w tej pandemii jak dzieci we mgle. W tabelkach Excella pęcznieje lista z nazwiskami zmarłych, a żywi cieszą się świątecznymi jarmarkami. Byle do świąt. Tych Bożego Narodzenia albo Wszystkich Świętych.
