Edward Hołowacz z Człuchowa ma 78 lat. W 2001 roku przeszedł prawostronny wylew, z którego skutkami walczy do dziś. Leży w łóżku i wymaga stałej opieki. Nie może wyjść do toalety, umyć się, ogolić czy ubrać. Wczoraj, podobnie jak inni pacjenci, został pozbawiony opieki pielęgniarskiej. Teraz pielęgniarka odwiedzi go tylko raz w tygodniu, a nie jak dotychczas - codziennie. - Bardzo nad tym ubolewam - rozkłada ręce pan Edward.
Martwi się także jego pasierbica. - Nie wiem, jak sobie poradzimy - wyznaje Barbara Szłapińska z Chojnic, która od prawie dwóch lat opiekuje się panem Edwardem. - Ojczym potrzebuje pomocy do wszystkiego. A ja jestem po operacji kręgosłupa.
Do końca lutego obłożnie chorym pacjentom pomagały tzw. pielęgniarki zadaniowe. Ich opieką objęte były osoby niepełnosprawne, mające od 0-60 punktów w skali Bartla (im mniej punktów, tym większy stopień niepełnosprawności). Codziennie odwiedzały one chorych w domu, podawały lekarstwa, myły czy nawet pomagały się ubrać. Do wczoraj.
- Tak naprawdę opieka zadaniowa dublowała się z tą, którą wykonują pielęgniarki długoterminowe - wyjaśnia Barbara Nawrocka, rzeczniczka prasowa oddziału NFZ w Bydgoszczy. - Stąd decyzja o likwidacji tego świadczenia i przesunięcia pieniędzy na opiekę długoterminową, która zastąpi zadaniową.
Fundusz zapewnia zarazem, że na zmianie w żaden sposób nie ucierpią pacjenci. Twierdzi tak również Piotr Olechno, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia. - Chodzi jedynie o nowy sposób kontraktowania pielęgniarek - tłumaczy.
Przykład Edwarda Hołowacza pokazuje, że jest inaczej. Bo oprócz likwidacji opieki zadaniowej zmieniono też wymogi. Od początku marca długoterminowemu leczeniu domowemu podlegać będą tylko pacjenci mający od 0 do 40 punktów w skali Bartla, a nie jak dotychczas - do 60 punktów. Pozostałymi osobami zajmie się już pielęgniarka środowiskowa. - Niestety, pacjenci odczują tę zmianę - stwierdza Mariola Murek, pielęgniarka zadaniowa z Domu Pomocy Społecznej w Nakle. - Liczba chorych korzystających z długoterminowej opieki domowej zostanie drastycznie ograniczona.
Tego samego zdania jest Elżbieta Buczkowska, prezes Naczelnej Izby Pielęgniarek. - Z pomocy na takich samych zasadach, jak do tej pory skorzystają jedynie osoby całkowicie pozbawione możliwości ruchu, ewentualnie mogące przełykać ślinę.
Jak podkreśla ci, którzy potrafią samodzielnie usiąść albo przejść kawałek z pomocą innych osób, będą podlegali opiece pielęgniarki środowiskowej. Problem w tym, że na tę przypada aż 2750 pacjentów. Jak więc pomoże innym, którzy często wymagają odwiedzin w domu? - Poradzi sobie - odpowiada spokojnie Barbara Nawrocka. - Stan pacjentów, którzy mają powyżej 40 punktów w skali Bartla nie jest zły.
Ale jeszcze rok temu był na tyle poważny, że fundusz opłacał świadczoną im opiekę zadaniową.