Proces rozpoczął się w czwartek. Na ławie oskarżonych zasiadło pięciu mężczyzn z Janowa i okolic. W nocy z 18 na 19 czerwca ub.r. pobili śmiertelnie Andrzeja W., kryminalistę, który od kilku lat terroryzował wioskę - kradnąc, grożąc i wdając się w bójki, a przy okazji demoralizując nieletnią Kamilą K., siostrę jednego z oskarżonych.
Kiedy para poznała się, ona miała 12 lat. Rok później przyłapała ich, w niedwuznacznej sytuacji, pielęgniarka ze szpitala, w którym leżał Andrzej W.
Rurki, tasak, pałka
Piotr D., Andrzej N., Remigiusz N., Sylwester K. i Przemysław S. spotkali się przy piwie, przy okazji naprawiali motorower. Z materiałów śledztwa wynika, że z inicjatywą dania nauczki 46-letniemu W. wyszedł Piotr D. Grupa zaopatrzyła się w metalowe rurki, tasak i pałkę.
Wiedzieli, że znienawidzony przez nich W. spędza noc z Kamilą K. w sadzie. Dziewczyna na widok uzbrojonych napastników uciekła. Jej partner został otoczony przez nich i skatowany na śmierć. Jeden z ciosów roztrzaskał mu czaszkę. Miał też inne, liczne obrażenia wewnętrzne.
Pierwsza rozprawa miała dramatyczny przebieg - rodziny oskarżonych opanowała na korytarzu histeria. Wykrzykiwano obelgi pod adresem sądu, prokuratury, policjantów z Dąbrowy Chełmińskiej, którzy zdaniem części mieszkańców Janowa, związanych pośrednio ze sprawą, nie reagowali na prośby o pomoc. Później, już na sali rozpraw, zeznający jako pierwszy Przemysław S. zemdlał i upadł na ziemię. Wcześniej jednak zdążył powiedzieć, że pierwszy zadał cios w tył głowy ofiary. - Później już nic nie mówił i się nie ruszał - stwierdził S.
Podtrzymują zeznania hurtem
Dziś (piątek, 13 marca) Przemysław S. całkowicie odmówił składania zeznań i odpowiedzi na jakiekolwiek, nawet obrońców, pytania. Podobnie następny z oskarżonych - Sylwester K. Obaj zaznaczyli, że przyznają się tylko do pobicia (prokuratura zarzuca im zabójstwo). Ku zdziwieniu sądu podtrzymywali wszystkie zeznania, które im odczytywano. Trzeba dodać, że dość często je zmieniali. Mówili np., że szli po to, żeby zabić W., a później, że wcale nie chcieli go pozbawić życia, a jedynie pobić. Według najbardziej nieprawdopodobnej wersji pobiciem zakończyła się niewinna wyprawa na czereśnie do sadu.
Sędzia Krzysztof Noskowicz kilka razy pytał, czy przesłuchiwani zdają sobie sprawę, że podtrzymują hurtem wszystkie wyjaśnienia. Przemysław S. i Sylwester K. stwierdzili, że zdają sobie z tego sprawę.