- Oszczędności tak, ale nie kosztem bezpieczeństwa - zaznaczają policyjni związkowcy i już zapowiadają protesty.
Budżetu dla policji jeszcze nie ustalono. Mimo to cięcia nie ominą Komendy Miejskiej Policji podobnie jak pozostałych w regionie. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że mundurowi będą oszczędzać nie tylko na papierze do drukarek, ogrzewaniu i prądzie.
- To jeszcze udałoby się przeżyć. Pod nóż idzie także paliwo do służbowych samochodów. Będzie go tak mało, że miesięcznie wyruszy w teren mniej niż połowa
radiowozów - mówi jeden z oficerów KMP w Bydgoszczy.
O potwierdzenie poprosiliśmy oficjalną drogą. - Nie chcę, żeby to zabrzmiało trywialnie, w stylu "gasimy światło". Po prostu będziemy podwójnie przyglądać się wydatkom, ale na razie komenda wojewódzka, która rozdziela środki, nie ujawnia żadnego planu oszczędnościowego. Nie ma jeszcze budżetu i nie wiadomo, kiedy będzie - tłumaczy komisarz Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego KWP.
Prognozy nie są optymistyczne. Policjanci z sąsiadującego z nami Pomorza już wiedzą, że benzyny dla każdego z ich samochodów wystarczy jedynie na przejechanie 30 kilometrów miesięcznie, czyli kilometra dziennie.
W niektórych miastach (np. Słupsku) komendanci naprędce podpisali umowy z zakładami komunikacji miejskiej, żeby na piesze patrole w danej dzielnicy mogli dojeżdżać autobusami. W Bydgoszczy taki układ funkcjonuje już od dawna.
Oszczędności mają objąć też inwestycje. W Bydgoszczy udało się wyremontować śródmiejski komisariat, ale na nowe koszary prewencji (zabezpieczanie stadionów, imprez masowych i patrole piesze) przy ulicy Chodkiewicza na pewno zabraknie środków. W ubiegłym roku zlikwidowano komisariat na Bartodziejach, a drogówkę połączono z referatem patrolowo-interwencyjnym, kiedy o kryzysie nikt jeszcze nie myślał. Chyba już więcej obciąć się nie da.
Policyjni związkowcy biją na alarm. W przyszłym tygodniu kilkuset działaczy z Bydgoszczy jedzie protestować do Gdańska. Minister Schetyna przeznaczył bowiem dla stróżów prawa około 1,2 miliarda złotych. To grozi zawałem służb. - To najgroźniejsza sytuacja od lat. Grożą nam obcięciem świadczeń socjalnych, brakiem szkoleń i urlopów. Pieniędzy może zabraknąć na utrzymywanie pracowników cywilnych. To nawet nie jedna dziesiąta ewentualnych cięć. Czeka nas bieda z nędzą i wcale nie boję się tego mówić - denerwuje się Jarosław Hermański, szef kujawsko-pomorskiego NSZZP.