O handlu chorymi, tak zwanymi pourazowymi, świniami i krowami po raz pierwszy napisaliśmy w grudniu 2005 r. Nadkomisarz Jacek Krawczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy obiecał nam wtedy: - Zajmiemy się tą sprawą.
Później kilkakrotnie wracaliśmy w materiałach do tego procederu, ale od policjantów słyszeliśmy tylko, że Wydział do spraw Walki z Przestępczością Gospodarczą ma już jakieś ustalenia. Wczoraj okazało się, że na początku tego roku w ręce policji wpadł 35-letni mieszkaniec gm. Osiek pod Brodnicą, który w lokalnej prasie ogłaszał, że skupuje zwierzęta "pourazowe", czyli chore lub ranne. - Takie sztuki absolutnie nie mogą trafić do konsumpcji, nie mogą być nawet przeznaczone do przerobu na karmę dla zwierząt - mówi Bogumiła Mikołajczak, kujawsko-pomorski wojewódzki lekarz weterynarii. - Zjedzenie mięsa naszpikowanego antybiotykami jest bardzo niebezpieczne, ponieważ może wywołać reakcję alergiczną.
Tymczasem handlarz tylko w 2006 r. kupił od rolników (po 100-500 zł) ponad tysiąc sztuk chorego bydła i jako zdrowe sprzedał je rzeźniom w woj. mazowieckim, małopolskim i łódzkim. A rzeźnie nie mają możliwości wykrycia antybiotyków w mięsie.
- Po telefonicznym umówieniu spotkania do gospodarzy przyjeżdżał swoim transportem. Zawsze na dany dzień umawiał się z kilkoma rolnikami, by jak najkrócej przetrzymywać chore zwierzęta w swoim gospodarstwie - mówi Katarzyna Witkowska z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy. Policjanci od kilku miesięcy prowadzili śledztwo w sprawie handlu chorym bydłem. Przesłuchali ponad 50 świadków: rolników, lekarzy weterynarii i zootechników. Pod koniec sierpnia prokurator rejonowy w Brodnicy przedstawił podejrzanemu zarzuty. Oszust nie został zatrzymany, będzie odpowiadał przed sądem z wolnej stopy. Za handel chorymi zwierzętami grozi do 8 lat więzienia.