Ze wstępnych policyjnych ustaleń wynika, że około godz.11 do jednej z mieszkanek bloku przy ul. Kaliskiej zadzwonił mężczyzna podający się za bratanka. W rozmowie zasugerował, że chce pożyczyć znaczną kwotę pieniędzy. Mimo, że kobieta nie utrzymywała z "bratankiem" kontaktów od kilkudziesięciu lat, postanowiła mu pomóc. Niestety, rozmowa telefoniczna została przerwana.
Po upływie kilkudziesięciu minut do kobiety ponownie zadzwonił telefon. Tym razem po drugiej stronie - przynajmniej tak się przedstawił - był funkcjonariusz CBŚ. Mężczyzna oznajmił, że rozpracowuje szajkę oszustów i chciałby, aby swoim działaniem pomogła funkcjonariuszom w ujęciu oszustów.
Kobieta była przekonana, że postępuje słusznie i poddała się sugestiom swego rozmówcy. Podjęła z banku 17 tys. złotych, licząc, że pieniądze te pomogą w zatrzymaniu przestępców. Zgodnie "z poleceniem" mężczyzny, który utrzymywał z nią cały czas kontakt telefoniczny, po podjęciu pieniędzy pozostawiła je w... jednym z koszy na śmieci. Miała niczego się nie obawiać, pieniądze miały być zabezpieczone, bowiem cały czas, jak utrzymywał ją w przekonaniu, była pod obserwacją policjantów.
Po całej akcji do kobiety w godzinach popołudniowych miał zgłosić się policjant, aby wręczyć nagrodę i podziękować za współpracę w ujęciu oszustów.
Kiedy nic takiego się nie stało, 62-latka będąc cały czas przekonaną, że brała udział w szczytnej akcji, zgłosiła się do prawdziwych policjantów, we włocławskiej komendzie i…ogromnie się rozczarowała. Tu wyszło na jaw, że została oszukana.
Sprawcy oszustwa grozić może do 8 lat pozbawienia wolności.
Czytaj e-wydanie »