https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pacjenci czekali na lekarzy w szpitalnej izbie przyjęć, nie doczekali się

Jolanta Szczygłowska-Klafta, (kat)
fot. GP
- Przed izbą przyjęć w brodnickiej lecznicy czekaliśmy dwie godziny na doktora, bo wyjechał do Torunia i nie było komu zając się nami - skarży się jeden z pacjentów.

www.pomorska.pl/brodnica

Więcej informacji z Brodnicy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/brodnica

Z relacji naszego rozmówcy wynika, że wśród oczekujących na pomoc medyczną była rodzina z wypadku. Kobieta z zaklejoną wargą, chłopiec z zakrwawionym nosem (im pomocy udzieliły najprawdopodobniej pielęgniarki). Ponadto młodzi ludzie przywieźli mężczyznę, który stracił przytomność. Jeden z oczekujących miał problem z żyłami na ręku, strasznie go bolały. Po jakimś czasie zszedł do niego ortopeda, a pozostali dalej czekali. - Po dwóch godzinach policjanci przywieźli starsze małżeństwo - opowiada nasz Czytelnik.

- Kobieta potrzebowała pomocy. Tak bynajmniej wywnioskowałem z rozmowy policjantów i pielęgniarek, ale takowej się nie doczekała. Niektórzy nie wytrzymywali czekania w bólu. Jedna z oczekujących pacjentek dość stanowczo zwróciła uwagę pielęgniarce, żeby w końcu wezwała lekarza. Pacjentka otrzymała od pracownicy szpitala reprymendę, że jak będzie tak wykrzykiwać, to przedzwoni do dyrektora szpitala.

Sytuacja miała miejsce w ostatnich dniach grudnia, po godzinie 18.30 w brodnickim szpitalu, na izbie przyjęć. - Jak to możliwe, żeby na szpitalnym oddziale ratunkowym zabrakło lekarza - dodaje inny rozmówca.

- Taka sytuacja nie powinna mieć w ogóle miejsca. Do szpitala nie jedzie się z katarem, ale w przypadkach, gdy występuje zagrożenie życia, kiedy pomoc medyczna powinna być natychmiastowa.

Sprawę przekazaliśmy szefowi brodnickiej placówki, który był zaskoczony, a jednocześnie zbulwersowany postępowaniem swoich podwładnych.

- Takie sytuacje i ludzi, którzy je stwarzają, powinno się piętnować i to właśnie na łamach prasy czy innych środków przekazu - uważa Marek Nowak, dyrektor lecznicy. - W tym dniu dyżur na izbie przyjęć pełniła doktor Monika Ostrowska. Także lekarze z innych oddziałów w razie potrzeby winni udzielać pomocy na SOR-ze. Lekarz dyżurny ponosi tu pełną odpowiedzialność za pacjentów. Proszę bezpośrednio zapytać panią Ostrowską, gdzie w tym czasie była. Ciekawe, jak pani doktor wytłumaczy swoją nieobecność w poniedziałkowy wieczór ... - zastanawia się dyrektor Nowak.

Lekarka pełniąca dyżur 28 grudnia 2009 roku nie pamięta dokładnie, gdzie dokładnie była, czy w gabinecie lekarskim, czy może na obchodzie oddziałowym (którego notabene nie ma w grafiku).
Dlaczego przez dwie godziny pacjenci byli bez opieki lekarskiej? Doktor Ostrowska: - Nie miałam ze szpitalnej izby przyjęć żadnej informacji o oczekujących pacjentach.

Pacjent, którego prawa zostały naruszone, może zwrócić się do dyrektora placówki i Rzecznika Praw Pacjenta.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

k
kolo
Panie redaktorze bynajmniej!=przynajmniej
~zainteresowany~
W dniu 18.01.2010 o 18:20, ~ewa~ napisał:

To co dzieje się w Brodnickim Szpitalu , to skandal, byłam pacjętem ze skierowaniem na oddział, Panie na izbie przyjęć przekonywały mnie w nieuprzejmym tonie , że pewno lekarz kierujący się pomylił, bo według ich oceny nic mi nie jest , po ponad dwóch godzinach zjawił się lekarz uprzedzony telefonicznie , że jestem niezrównoważona , bo nie chciałam udzielać paniom "ważniejszych od lekarza" udzielać informacji , które wg mnie powinnam udzielić lekarzowi , który mnie miał zbadać , bo dotyczyły mojego zdrowia. Nie dziwi mnie więć opisana sytuacja, no bo pewno Panie w izbie przyjęć uznały , że lekarz niepotrzebny... Czy przełożeni w Brodnickim szpitalu nie widzą jak są obsługiwani chorzy przez podległy personel ?

~ewa~
To co dzieje się w Brodnickim Szpitalu , to skandal, byłam pacjętem ze skierowaniem na oddział, Panie na izbie przyjęć przekonywały mnie w nieuprzejmym tonie , że pewno lekarz kierujący się pomylił, bo według ich oceny nic mi nie jest , po ponad dwóch godzinach zjawił się lekarz uprzedzony telefonicznie , że jestem niezrównoważona , bo nie chciałam udzielać paniom "ważniejszych od lekarza" udzielać informacji , które wg mnie powinnam udzielić lekarzowi , który mnie miał zbadać , bo dotyczyły mojego zdrowia. Nie dziwi mnie więć opisana sytuacja, no bo pewno Panie w izbie przyjęć uznały , że lekarz niepotrzebny... Czy przełożeni w Brodnickim szpitalu nie widzą jak są obsługiwani chorzy przez podległy personel ?
p
pacjentka
Jasne, najlepiej powiedzieć "nie pamiętam"... i sprawa załatwiona. Przecież chodzi o życie pacjentów, to tak trudno być na miejscu, kiedy się być powinno? Pewnie pani doktor załatwiała swoje "pilne" sprawy. Dobrze, że w tym czasie rzeczywiście nie przywieziono pacjenta w stanie krytycznym, bo mogło to się skończyć tragicznie. Miejmy nadzięję, że takich sytuacji już nie będzie. Przecież, kiedy człowiek zachoruje pokłada nadzieje w szpitalu, a tu okazuje się, że nie zawsze może liczyć na pomoc specjalisty...
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska