Szpital Powiatowy w Zawierciu to jedna z placówek, która nie ma oddziału kardiologicznego. To problem dla pacjentów, którzy trafiają do niego z podejrzeniem zawału serca. Przekonał się o tym pan Andrzej (nazwisko do wiadomości redakcji), nasz Czytelnik. Na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym spędził osiem godzin.
- Poczułem duży ból w klatce piersiowej, więc zadzwoniłem na pogotowie. Karetka przetransportowała mnie na SOR w Zawierciu - mówi pan Andrzej. - Wtedy zostałem pozostawiony sam sobie. Co ciekawe, w wypisie jest cała lista badań, które podobno mi wykonano. Cewnikowanie żył, RTG klatki piersiowej... Podobno, bo ja żadnych badań nie miałem. Nic nie zrobiono - dodaje.
Pacjent trafił na oddział ratunkowy ok. godz. 1.30. Spędził na nim ponad siedem godzin.
- Po czterech godzinach pobytu na oddziale poprosiłem o wodę. Nie dostałem jej. Nie dostałem również żadnych tabletek na serce. Chodziłem z bólem klatki piersiowej po korytarzu. Nie położono mnie na żadne łóżko - kontynuuje. - Próbowałem położyć się na kanapie, która stoi w korytarzu. Wtedy nagle zainteresował się mną ratownik medyczny. Podszedł i powiedział, że nie mogę leżeć na tej kanapie, bo dyrekcja szpitala na to nie zezwala - dodaje.
Po siedmiu godzinach pacjenta przetransportowano do kliniki kardiologicznej
Po siedmiu godzinach, około 8 rano przetransportowano go do kliniki kardiologicznej w Dąbrowie Górniczej, gdzie stwierdzono u niego ciężki zawał serca. - Prawda jest jednak taka, że w zawierciańskim szpitalu nie doczekałem się pomocy - kończy nasz Czytelnik.
Państwowe ratownictwo medyczne powstało po to, żeby działać w stanie bezpośredniego zagrożenia życia
Dyrekcja Szpitala Powiatowego w Zawierciu twierdzi, że pacjent uzyskał podstawową pomoc. Przeprowadzone zostało również badanie EKG.
- Pacjent trafił do nas o godzinie 1.28, a o 1.39 wysłano już badania do laboratorium. Zrobiliśmy mu EKG, na którym nic nie wyszło. Jeden z parametrów był podwyższony, konieczne było powtórzenie badania. Trzeba jednak odczekać 6 godzin i dopiero wtedy przeprowadzić ponownie badanie - mówi Anna Pilarczyk-Sprycha, dyrektorka szpitala w Zawierciu. - Powtórne badanie potwierdziło podwyższenie tego parametru. Skonsultowaliśmy to ze szpitalem w Dąbrowie Górniczej. Pacjent został tam przetransportowany - dodaje dyrektorka, podkreślając, że stan pacjenta był monitorowany przez cały jego pobyt w zawierciańskiej placówce.
Dyrektorka twierdzi, że nie wierzy, że pacjent nie dostał nawet wody. Zaprzecza również, że wydała zakaz korzystania z kanap znajdujących się na oddziale.
- Te kanapy zostały kupione dla pacjentów. Nie wierzę, że ratownik mógł użyć takiego sformułowania. Kiedy jestem na SOR, sama proponuję pacjentom odpoczynek. Szczególnie kiedy widzę, że coś ich boli - dodaje dyrektorka. U
Uważa również, że pacjent w ogóle nie powinien trafić na SOR. - My nie mamy oddziału kardiologicznego. Pacjent powinien od razu trafić do Dąbrowy Górniczej. Kiedy trafia na SOR w Zawierciu, nie możemy go odesłać bez pomocy. Musimy najpierw zrobić diagnostykę. A to wszystko trwa- dodaje.
Zarzuty odpiera Rejonowe Pogowie Ratunkowe w Sosnowcu, które zarządza również stacją w Zawierciu.
- Pogotowie ratunkowe ma obowiązek dowiezienia pacjenta do najbliższego SOR-u. Bez względu czy szpital ma oddział kardiologiczny. Mamy tutaj na uwadze jak najszybsze udzielenie pomocy pacjentowi - podkreśla Arkadiusz Głąb, rzecznik RPR w Sosnowcu.
Ratownicy w takiej sytuacji powinni skonsultować zapis EKG z ośrodkiem, który posiada oddział kardiologii inwazyjnej.
- Zespoły ratownictwa medycznego są wyposażone w systemy teletransmisji zapisu EKG. Zapis jest przekazywany do najbliższego ośrodka kardiologii inwazyjnej. Po konsultacji telefonicznej z ośrodkiem medycznym i w oparciu o stan zdrowia pacjenta, decyzję dotyczącą miejsca hospitalizacji podejmuje kierownik zespołu ratownictwa medycznego. Pacjenci z ostrym zespołem wieńcowym mogą być kierowani bezpośrednio do ośrodków posiadających oddział kardiologii inwazyjnej. Wtedy pomijany jest SOR. Wszystko to w celu maksymalnego skrócenia czasu oczekiwania na udzielenie pomocy oraz zmniejszenia obszaru martwicy mięśnia sercowego - mówi lek. med.Jolanta Majer, wojewódzki konsultant z zakresu medycyny ratunkowej.
Państwowe ratownictwo medyczne powstało po to, żeby działać w stanie bezpośredniego zagrożenia życia