- Poczułam się słabo, więc wezwałam pomoc. Pogotowie zabrało mnie w szlafroku i cienkiej koszuli nocnej. Trafiłam na oddział ratunkowy. Podpięli mnie pod kroplówkę. Ruch był olbrzymi. Pełno policji, pijanych ludzi, przeciągi jak cholera. Strasznie zmarzłam, więc poprosiłam o koc. Usłyszałam, że go nie dostanę, bo go nie ma. Byłam zszokowana tą odpowiedzią - opowiada nasza Czytelniczka.
Przyznaje, że dużo się ostatnio mówi o szpitalach i o warunkach, jakie w nich panują. Zdaje sobie sprawę z tego, że tego typu placówki mogą mieć problemy. - Nie spodziewałam się jednak, że w trakcie mojego pobytu zabraknie tak prozaicznej rzeczy jak koc. Mam wiec propozycję. Może niech szpital zakupi parę koców. Jeśli go na to nie stać, to zorganizujmy zbiórkę na ten cel - apeluje.
Sprawą zainteresowaliśmy dyrektora szpitala Eligiusza Patalasa. Był zaskoczony opisaną przez nas sytuacją. - Mamy koce. Jest ich mnóstwo. Zespoły ratownictwa mają koce. Zespół transportowy również. Koce znajdują się także na szpitalnym oddziale ratunkowym - wylicza. Przekonuje więc, że mieszkańcy nie muszą organizować żadnych zbiórek na ich zakup.
- Jeżeli pacjentka usłyszała, że nie ma koców, to usłyszała nieprawdę. Jeśli ktoś z pracowników szpitala tak stwierdził, to był nieuprzejmy. Tłumaczyć to mogę jedynie brakiem empatii - wyznaje. Przyznaje, że przepracowany personel bywa rozdrażniony, przemęczony, ale pacjent nie powinien tego odczuwać.
Bierze pod uwagę również inną ewentualność. - Być może w tym momencie wszystkie koce były w użyciu, albo były brudne, bo po rannym pacjencie nie przykrywamy nim kolejnego. Tego również nie mogę wykluczyć - tłumaczy.
Zapewnia, że przeprowadzi rozmowę z pracownikami na ten temat i zrobi wszystko, aby opisana sytuacja już się nie powtórzyła.
Czytaj e-wydanie »