MKS DĄBROWA GÓRNICZA - PAŁAC BYDGOSZCZ 3:0
Sety: 25:11, 25:18, 25:15
MKS: Sikorska 9, Weiss, Kaliszuk 11, Ganszczyk 14, Horka 9, Ciesiulewicz 7, Lemańczyk (libero) oraz Drabek. Punkty: atak - 37, blok - 8, zagrywka - 5, błędy rywalek - 25.
PAŁAC: Bałdyga 4, Maternia 5, Ziółkowska 3, Fojucik 4, Krawulska 7, Śmieszek 5, Portalska (libero), Nowakowska (libero) oraz Dąbrowska 4. Punkty: atak - 25, blok - 4, zagrywka - 4, błędy rywalek - 11.
W składzie nie było czterech podstawowych siatkarek: rozgrywającej Marleny Pleśnierowicz, przyjmującej Eweliny Krzywickiej, atakującej Magdy Jagodzińskiej i środkowej Natalii Misiuny oraz kapitan zespołu Joanny Kuligowskiej. Wszystkie zostały w Bydgoszczy i trenowały pod okiem Sebastiana Tylickiego, asystenta trenera Adama Grabowskiego.
Ten jak zapowiadał, tak dał szansę pograć zawodniczkom, które do tej pory występowały rzadziej. Stąd nie dziwi gładka porażka z ekipą z Dąbrowy Górniczej, która wystąpiła w prawie optymalnym składzie.
Jedynie w drugim secie zawodniczki Pałacu toczyły równorzędną walkę. Bydgoszczanki zaczęły lepiej bronić i grać długie akcje. To od razu przełożyło się na wyniki. Na tablicy wyników najczęściej był remis. Jednak od stanu 18:19 punkty zdobywały tylko ich rywalki i nadzieja na przedłużenie rywalizacji uciekła.
- Najgorzej wypadliśmy w ataku - twierdzi trener Grabowski. - Była dziwna bojaźń, wstrzymywanie ręki, brak podjęcia ryzyka. Dziewczęta sobie nie pomagały. Miały na boisku pokazać, że są w stanie pomóc zespołowi w meczach ligowych. Jednak nie przekonały mnie. Może nie wszystkie, ale na pewno większość. Nasza gra była taka byle jaka. Mnie było wstyd za naszą postawę - zakończył szkoleniowiec.