Spis treści
- Szukałem z narzeczoną eksperta, który pomoże nam pozyskać dotacje na rozwój firm. Z polecenia otrzymaliśmy namiar na doradcę z Torunia. Zdecydowaliśmy się na współpracę z nim - wspomina czytelnik, właśnie z Torunia. - Umowę z panem podpisaliśmy w styczniu 2024 roku. Zgodnie z zapisami, wpłaciłem mu 7000 złotych.
To była zapłata już za to, co pośrednik obiecał załatwić. - Miałem dostać nawet kilkaset tysięcy złotych dotacji unijnych, które przeznaczę na zakup nieruchomości dla mojej firmy - opowiada klient. - Gdybym nie dostał dofinansowania, pośrednik miał oddać to, co mu wpłaciłem, w pełnej kwocie.
Narzeczona mężczyzny też przekazała 7000 zł (planowała osobno dostać dotację) i dodatkowo 600 zł, akonto przyznania drugiej, już niższej dotacji. - Myślałam o zakupie nieruchomości z przeznaczeniem na salon kosmetyczny, a druga kwota miała stanowić wynagrodzenie dla pośrednika za załatwienie pieniędzy z urzędu pracy na kurs dla mnie z zakresu medycyny estetycznej - wskazuje kobieta.
Udział procentowy
- Byliśmy przygotowani na to, że tam, gdzie wpłaciliśmy po 7000 złotych zaliczki, to 20 procent kwoty przyszłej inwestycji w nasze osobne firmy sami pokryjemy, a pozostałe 80 proc. to będą środki z dofinansowań, czyli z dwóch wyżej wymienionych dotacji - mówi klient. - Trzecia dotacja, czyli na szkolenie, miała być w 100 procentach finansowana przez urząd pracy.
Para kontaktowała się z doradcą głównie mailowo i telefonicznie. - Kilka razy odwiedziliśmy go w jego wynajętym biurze. Prowadził działalność jednoosobową. Wiemy, że nieoficjalnie pomagała mu żona.
Czytelnik z narzeczoną już wiosną br. zaczęli podejrzewać, że agent nie pomoże. - Regularnie pytaliśmy, na jakim etapie są nasze sprawy. Dociekaliśmy, do jakich instytucji składa wnioski w naszym imieniu. Zero jasnych odpowiedzi. Omijał temat, mówiąc, że papiery jednak złożył. No jak?! Bez naszego upoważnienia?
Wizyta na komisariacie
Mijały kolejne tygodnie. Klient z partnerką uświadomili sobie, że ekspert niczego nie załatwi. - Obiecał oddać zaliczki, ale miał kolejne wymówki. Od sierpnia czekamy na zwrot. W grudniu poszliśmy na policję - podkreśla klientka.
W Komendzie Miejskiej Policji w Toruniu słyszymy: - Nie udzielamy odpowiedzi na temat działań podejmowanych w stosunku do konkretnych osób.
Klient z narzeczoną opisali swój przypadek na toruńskiej grupie internetowej. - Zgłosili się do nas inni ludzie, przede wszystkim z Torunia i okolic, poszkodowani przez tego pośrednika - dalej wskazuje nasz rozmówca. Niewykluczone, że sprawa jest rozwojowa.
Podejrzenie wyłudzenia
Ów pośrednik nie ma sobie nic do zarzucenia. - Po pierwsze, klient, ani jego konkubina, nie odesłali mi formularza z podpisami do zapłaty, co jest obowiązkiem wedle zawartej umowy i regulaminu o dofinansowanie. Po drugie, termin dotacji był wielokrotnie przesuwany, a w ostatni dzień naboru zostało znacznie obniżone dofinansowanie, gdyż projekt by nie był sfinansowany. Co najważniejsze, klient chciał wyłudzić dofinansowanie.
Pośrednik właśnie złożył w toruńskiej prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Zdaniem doradcy, klient miał zamiar wykorzystać dotację niezgodnie z prawem.
