Pani Karolina odwiedziła chorą siostrę w jednym z bydgoskich szpitali. Nie mogła od razu spotkać się się z pacjentką z powodu trwających właśnie badań. Do auta wróciła 20 minut po czasie i za wycieraczką znalazła - jak mówi - „mandat”. Naliczono mi do zapłaty 95 zł! Czy naprawdę moja wina była aż tak wielka. To zdzieranie pieniędzy - tłumaczy,
Nie zawsze na parkingach zarabia szpital. Często teren przed szpitalami należy do miasta i jest dzierżawiony innym firmom. To one zarabiają na rodzinach odwiedzających pacjentów, czy samych chorych.
Czytaj także na naszej stronie
Jeśli przy szpitalach nie obowiązują horrendalnie wysokie stawki za parkowanie, to dlatego, że… brakuje miejsc postojowych. Tak jest chociażby przy parkingu dla pacjentów brakuje przy Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym we Włocławku. Od kilku lat mogą na nim parkować tylko pracownicy. Inni muszą parkować w zatokach postojowych wzdłuż ulicy, przy której znajduje się szpital. Jest ich za mało. To loteria, nigdy nie wiadomo, czy będzie miejsce. Niektórzy parkują w pobliskim lesie.
Niektóre szpitale zarabiają jednak na parkingu, bo teren przed leczniczą należy do szpitala. Tak jest chociażby w Grudziądzu. Administracja szpitala szukała tam też haka na kierowców, którzy parkując, zajmują dwa miejsca do tego przeznaczone.
Wielkie niezadowolenie pacjentów i personelu wzbudziła decyzja dyrekcji Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy o wprowadzeniu opłat za parkowanie na przyszpitalnym parkingu. Dziś głosów krytyki, przynajmniej ze strony pacjentów, już nie słychać. Dyrekcja decyzję o wprowadzeniu opłat tłumaczyła koniecznością wymuszenia rotacji na miejscach parkingowych. Okazało się bowiem, że część miejsc zajmowanych jest przez przypadkowe osoby, okolicznych mieszkańców i ludzi, którzy do szpitala na wizytę nie przyjechali.
