Maarten jedzie na zwykłym, turystycznym rowerze. Dźwiga ze sobą bagaże o wadze około 20 kilogramów. Codziennie pokonuje około 100 kilometrów, czasem nieco więcej. - Staram się jeździć bocznymi drogami. Właśnie w ten sposób najlepiej można poznać specyfikę zwiedzanego kraju...
Czwarta strona świata
Wyjazd do Chin to czwarta poważna podróż Marteena. Na pierwsze rowerowe wakacje wyjechał w wieku 17 lat, wówczas dojechał do Paryża i z powrotem. - Później pomyślałem - a może zwiedzić wszystkie strony świata? Pojechałem więc na północ - na rowerze dotarłęm na Nordkapp - przylądek północny w Norwegii, przy okazji zwiedziłem Szwecję. Droga na południe zawiodła mnie do Palermo na Sycylii. Teraz przyszedł czas na realizację najpoważniejszego zamierzenia - drogi na wschód. Zaplanowałem ją na pół roku. Mam nadzieję, że w listopadzie będę z powrotem w Holandii.
**_Ludzie dobrzy, ludzie źli...
Samotne podróżowanie rowerem ma swoje dobre i złe strony. Jest wiele czasu na podziwianie widoków, nie trzeba iść na żadne kompromisy, czy przejmować się zmiennymi humorami partnera.
_Czasem jednak jazda w pojedynkę może być niebezpieczna. - W każdym kraju są zarówno dobrzy, jak i źli ludzie. Do tej pory częściej miałem szczęście do tych pierwszych. Nierzadko zapraszano mnie do swych domów, częstowano obiadem czy kolacją, mogłem skorzystać z pokoju i łazienki czy rozbić namiot w przydomowym ogródku. Sądzę, że i podczas tej podróży będzie podobnie.
Mimo że kraje Europy wschodniej oraz Azji nie cieszą się najlepszą opinią, wręcz uważane są za kraje niebezpiecznie - Marteen nie przejmuje się przyszłością. - Nie wiem czego złego mógłbym tak oczekiwać? Największym problemem może być najwyżej bariera językowa - z tego co słyszałem, Rosjanie czy Kazachowie w ogóle nie mówią po angielsku. Na szczęście są jeszcze ręce...
Weekendowa taksówka
Marteen do każdej z wypraw przygotowuje się bardzo starannie. Oprócz codziennej jazdy na rowerze stara się też zebrać niezbędną kwotę pieniędzy, która wystarczy na przebycie całej zaplanowanej trasy. - Ten wyjazd "wyceniłem" na 5 tysięcy euro. Aby zgromadzić taką kwotę pracowałem przez osiem miesięcy. Codziennie jako mechanik, w weekendy zasiadałem za kółkiem taksówki. Cent do centa i...
**_Szok pogranicznika
Turystyka rowerowa jest w Holandii bardzo popularna. Setki rowerzystów z kraju tulipanów można spotkać na wakacyjnych szlakach Europy. Szkopuł w tym, że głównie Europy Zachodniej...
- Granica holendersko-niemiecka nie istnieje. Pierwszy raz o paszport poproszono mnie na przejściu niemiecko-polskim. Moja opowieść, że przyjechałem na rowerze z Holandii wzbudziła zainteresowanie pograniczników. Kiedy zapytany o cel wyjazdu opowiedziałem o Chinach - wywołało to prawdziwy szok. Z życzeniami powodzenia wjechałem do Polski. Kilka dni później zlądowałem w Gąsawce. Nie kryję, że bardzo mi się tu podoba. Będę tu wypoczywał do soboty, w niedzielę ruszam dalej. Przede mną Warszawa i pierwsza wielka niewiadoma - granica polsko-ukraińska. Nikt z moich znajomych jeszcze tak daleko na wschód nie dotarł. Z tego co słyszałem, muszę przygotować sporo jednodolarowych banknotów, by przyspieszyć odprawę graniczną.
Jeszcze bez wizy
Z Ukrainy Holender wyjedzie do Rosji, później do Kazachstanu. Dalsza droga wiedzie przez Wewnętrzną Mongolię i pustynię Gobi do Pekinu.
- Nawet nie wiem, czy w ogóle uda mi się wjechać do Chin. W Brukseli bez problemu udało mi się załatwić wizy do Ukrainy, Rosji i Kazachstanu. Chińskiej jednak nie dostałem - będę się o nią starał w Almaty.
Kolejnym problemem na trasie może być coraz bardziej rozprzestrzeniający się SARS. Ta śmiertelna choroba najpowszechniej występuje dziś w Chinach i przenosi się na zachód.
- Wogóle nie dopuszczam myśli o możliwości złapania wirusa. Bardziej niepokoją mnie kłopoty, które mogą wyniknąć z powodu rozprzestrzeniania się choroby. Przecież mogą być z tego powodu zamknięte granice, mogą wymagać kwarantanny czy spełnienia innych uciążliwych procedur. Niemniej jestem optymistą. Do tej pory zawsze wszystko się udawało - dlaczego więc tym razem miałoby być inaczej?
_Marteen według założonego przez siebie planu przekroczy granicę kazachsko-chińską pod koniec sierpnia. Do Pekinu dojedzie w listopadzie. - Kilka dni wypocznę i pozwiedzam stolicę kraju środka. Później zapakuję rower do samolotu i... następnego dnia będę już w Amsterdamie.
Pekin na rowerze
Michał Woźniak

Z takimi życzeniami wyprawa musi się udać. Wypisali je zarówno holenderscy, jak i polscy przyjaciele Marteena.
Wyruszył 12 maja z rodzinnego Voorst w Holandii. Do tej pory przejechał 900 kilometrów, do pokonania ma jeszcze... 12 tysięcy. 23-letni Maarten Jansen jedzie na rowerze do stolicy Chin - Pekinu. Najkrótsza droga z Holandii wiedzie tam podobno przez... pałucką Gąsawkę.