Mama ma 63 lata, a jej niepełnosprawna córka 25. - Wahałyśmy się, czy skorzystać z zaproszenia Polskiego Czerwonego Krzyża. Pomyślałyśmy sobie, że w PCK będzie tak ładnie, elegancko, dużo jedzenia. No i jesteśmy - mówi pani Agnieszka, matka. - Wigilia w domu zapowiada się skromnie. Nie będzie karpia. Będą paluszki rybne. Bo tańsze są.
Obie panie pojawiły się wczoraj na świątecznym spotkaniu w stołówce PCK. Mama córkę wprowadziła na salę. Obie usiadły przy suto zastawionym stole. - Ja jeść nie będę. Niech moja Monika naje się do syta. Ma okazję.
Przeczytaj także: Z prezentów cieszą się już podopieczni PCK w Grudziądzu [zdjęcia]
Nie stać nas na gwiazdkę
Oprócz matki i córki w spotkaniu świątecznym wzięło udział jeszcze prawie 80 osób. Bezdomni, samotni, starsi, niepełnosprawni.
Jest pani poruszająca się o kulach. Druga pani, która czegoś szuka w podziurawionej reklamówce.
Jest też para. Całkiem młoda, mają może po 30 lat. Dwaj panowie obok opowiadają sobie, gdzie skupy najwięcej płacą za złom. I jeszcze, że kumpla (chyba ich wspólnego) "zwinęła" policja. Goście to ci wszyscy, których nie stać na wyprawienie świąt w do-mu.
- Mam 570 złotych emerytury, a córka dostaje 470 złotych. Za samo mieszkanie, kawalerkę, musimy płacić 500 złotych - wylicza pani Agnieszka.
Nocka w lesie
- To jeszcze nic: ja, na przykład, jestem oficjalnie bez dochodu - wtrąca pan Mirek, bezdomny. Ma 58 lat, a dach nad głową stracił 10 lat temu. Nie chce wracać do przeszłości. Wspomina tylko, że miał żonę i ma dzieci. I nic więcej o nich.
- Zbieram złom - przyznaje bydgoszczanin. - Kiedyś miałem 10-15 złotych dniówki. Teraz jest gorzej.
Pan Mirek zarzeka się, że do schroniska nie pójdzie. Mimo tego, że ma chorą nogę.
To gdzie mieszka? - W lesie - odpowiada. - Z kolegą urządziliśmy sobie legowiska. Od półtora roku tak nocujemy. Nie ma się czego bać.
Średnio dwa razy w nocy przyjeżdża do nich policja albo straż miejska.
Pan Ryszard, który pojawił się na wigilii czerwonokrzyskiej, to równolatek pana Mirka. I też bezdomny.
- Tyle, że przebywam w schronisku - wyjaśnia pan Ryszard. Który to już jego rok w placówce, tego nie zliczy. Tak samo nie liczy, który raz przychodzi na gwiazdkę do PCK.
- Pewnie więcej razy tutaj byłem niż mam palców u rąk - żartuje, ale do śmiechu mu nie jest.
Podobnie, jak wszystkim innym gościom.
Obrazki z dzieciństwa
- Płakać się chce, gdy tak przed dzieleniem się opłatkiem przypomną się święta z dzieciństwa. Wtedy był dom, rodzice, zapachy dobiegające z kuchni i okrzyki radości dochodzące z dużego pokoju - wzdycha starszy pan stojący przy rogu stołu. - A teraz całe nasze święta to tylko te chwile na spotkaniu. I paczka z jedzeniem, którą wezmą na odchodne.
Czytaj e-wydanie »