Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna - wspomnienie: Staszek Oślizło odwiedził Toruń!

Rozmawiał TOMASZ MALINOWSKI
Hostesa prezentuje przy stoisku Górnika album i gadżety
Hostesa prezentuje przy stoisku Górnika album i gadżety fot. Lech Kamiński
Legenda polskiego futbolu wspomina początki kariery, historyczny sukces w Pucharze Zdobywców Pucharów i kreśli przyszłość klubu.

Rozmowa z STANISŁAWEM OŚLIZŁO, byłym piłkarzem Górnika Zabrze.

- Pan późno trafił do futbolu?
- Rzeczywiście, jakoś początkowo nie po drodze było mi na piłkarskie boisko. Zajmowałem się siatkówkę, lekką atletyką; próbowałem nawet gimnastyki. Byłem bodajże w 11 klasie Liceum Ogólnokształcącego w Wodzisławiu Śląskim, kiedy kolega namówił mnie, abym przyszedł na mecz ówczesnego Kolejarza. Z powodu kontuzji zabrakło kogoś do składu, dałem się więc namówić. Zagrałem i tak już zostało.

- Myślał pan, że rozpościera się przed nim wielka kariera?
- Ależ, w najśmielszych marzeniach. Proszę sobie wyobrazić, że zaczynałem grać w piłkę w ataku. Byłem łowcą bramek. Błyskawicznie trafiłem do reprezentacji Śląska. Trenerzy szybko wymyślili dla mnie
optymalne miejsce na boisku - środkowego obrońcy, wówczas nazywało się takich piłkarzy stoperami.

- Jest pan symbolem Górnika, choć w Zabrzu pojawił się dopiero w wieku 23 lat.
- To prawda. W wieku juniora i młodzieżowca reprezentowałem barwy imiennika z Radlina. W tym zespole spędziłem także cztery sezony, w tym dwa w ekstraklasie. Na początku 1960 roku przeniosłem się do Zabrza.

- Rok 1960 przyniósł również inne niezwykłe zdarzenie. W czerwcu przyjechaliście do Bydgoszczy, by na stadionie przy ul. Sportowej przeżyć ze strony Polonii tęgie upokorzenie.
- Oj, pamiętam to spotkanie. To co wyrabiał z nami "Mala" Norkowski wołało o pomstę. Kręcił naszą obroną nieprawdopodobnie. Cztery razy po jego strzałach nasz Achim Szołtysek musiał kapitulować. Inna rzecz, że nasza drużyna prowadzona przez Czecha Lugra grała gorzej, niż oczekiwali kibice. Zdążyliśmy przegrać wcześniej już trzy mecze i w przedostatniej kolejce pierwszej rundy - wtedy grano systemem wiosna - jesień - ulec właśnie Polonii. Zmieniono trenera, którym został Augustyn Dziwisz...

- W pana sportowej biografii, którą wyznacza szesnaście sezonów w ekstraklasie (296 meczów), 57 występów w reprezentacji kraju, wyszperałem taki otóż fakt: sześciokrotnie wznosił pan w roli kapitana Puchar Polski, ale drugiego z najważniejszych europejskich trofeów - Pucharu Zdobywców Pucharu nie udało się. Z perspektywy ponad 40 lat co pana zdaniem zdecydowało o waszej porażce?
- Istotnie, najważniejszy mecz sezonu okazał się dla nas najsłabszy. Do tej pory wszystko szło jak należy, ale nieoczekiwanie doszło do zmiany trenera, która nie wyszła Górnikowi na dobre. Węgra Kalocsay'a zajął Michał Matyas zwany Myszką. I trochę się wystraszył piłkarzy Manchesteru City. Byliśmy drużyną, której nie odpowiadała kompletnie defensywka. Rywal w półfinale pokonał Schalke i miał dwa tygodnie na przygotowanie do finału. A my wiadomo, ze względu na trzeci do tego z dogrywką mecz, z Romą, tylko tydzień. Zmęczenie dało się we znaki. Naszym sprzymierzeńcem nie była też pogoda, lał deszcz, Anglicy na grząskie i śliskie boisko dobrali wyższe korki. Wreszcie nie wiadomo było o co właściwie gramy? Prezesem Górnika był wtedy Erwin Wyra, wysoko postawiony dyrektor w Ministerstwie Górnictwa. To on stworzył wielkiego Górnika, ale z piłkarzami raczej się nie patyczkował. Gdy poszedłem do niego kilka godzin przed meczem i w imieniu drużyny zapytałem czy przewiduje jakieś gratyfikacje, no bo mecz wyjątkowy, na barkach zawodników spoczywa honor polskiego górnictwa i sporej części społeczeństwa, Wyra spytał: Skończyłeś? Tak odpowiedziałem. - To grojcie, a krzywdy wom nie zrobimy. A że przegraliśmy...

- I tak kochała was cała Polska. "Skaldowie" śpiewali: "Lubański miał na bramkę zryw szatański, Olek
był bożyszczem Polek, A z Oślizło każdy atak się rozgryzło." Już za to takiego kibica, jak górnik Alojzy Piontek, to ze świecą mozna było szukać...
- Jak się dowiedziałem, że Alojz, który siedem dni pod ziemią był odcięty od świata i w pierwszych słowach po odratowaniu zapytał: A jak grał Górnik, to ciarki po krzyżu mi przeszły. Ten górnik stał się symbolem kibicowskiej wierności zespołowi.

- Ma pan swoją jedenastkę Górnika wszech czasów. Uwzględniając w niej, oczywiście, siebie.
- W bramce Kostka, chociaż Gomola był dla niego godnym konkurentem. W obronie Floreński, Gorgoń, Oślizło i Antczok (Latocha). Trójka pomocników to: Kowalski, Szołtysik i Wilczek a w ataku Lubański, Pohl i Lentner.

- W Toruniu, w ramach Forum Gospodarczego, promował pan markę "Górnik Zabrze". Jak widzi pan przyszłość klubu?
- Optymistycznie! Droga do świetności trochę się wydłuża, ale prezes Łukasz Mazur jest bardzo rzutkiem menedżerem więc może ją skróci. Poza tym zamierzam, jeszcze za życia, zasiąść w loży nowego stadionu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska