- Od roku walczę w sądzie o odszkodowanie, które przysługuje osobom po zawale - mówi Szczepan Auguściuk z Zawadówki (pow. chełmski).
Opłacał składki na Grupowe Ubezpieczenie dla Pracowników w PZU Życie SA. Atak serca przeszedł w sierpniu 2009. W takich przypadkach ubezpieczonym przysługuje określona suma pieniędzy.
- To zwykle od 8 do 10 tysięcy złotych. Ale PZU odmówiło mi wypłacenia pieniędzy - dodaje pan Szczepan.
- By stwierdzić zawał, w EKG muszą być określone zmiany (tzw. patologiczny załamek Q - dop. red.) - tłumaczy ubezpieczyciel. Zdaniem PZU, takiego czynnika w przeprowadzonym badaniu zabrakło. Dlatego oddalili sprawę.
- To absurd - twierdzą biegli lekarze, którzy zajmowali się sprawą pana Szczepana. I dodają, że definicja zawału przyjęta przez ubezpieczyciela jest niezgodna z medycznymi standardami, ustalonymi m.in. przez Polskie Towarzystwo Kardiologiczne i krajowego konsultanta.
Zdaniem kardiologów, ostry zawał u tego pacjenta nie budzi wątpliwości. - Niezrozumiałe jest twierdzenie ubezpieczyciela, że choroba, która wystąpiła u pana Auguściuka, nie może być traktowana jako zawał serca. Ubezpieczyciel podważa w pełni potwierdzone rozpoznanie - orzekł biegły lekarz sądowy.
Sprawą takich praktyk zajął się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a także rzecznik ubezpieczonych. UOKiK ustalił, że w ciągu dwóch i pół roku stosując tę praktykę PZU Życie odmówiło wypłat odszkodowania ponad 2100 pacjentom w kraju.
- Nałożyliśmy na ubezpieczyciela blisko 4 mln zł kary za stosowanie zbyt wąskiej definicji zawału serca - tłumaczy Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy UOKiK.
- Takich spraw rozpatrujemy kilkanaście w skali roku. Dlatego wsparliśmy UOKiK w działaniach na rzecz wyeliminowania tego typu praktyk - dodaje Aleksander Daszewski, radca prawny w biurze rzecznika ubezpieczonych.
Efekt? PZU zmieniło już zapisy w umowach. - UOKiK poinformował spółkę o naruszeniu praw konsumentów, a w czerwcu 2010 roku ubezpieczyciel zrezygnował ze stosowania kwestionowanej definicji zawału serca - powiedział nam Michał Witkowski, rzecznik prasowy PZU.
Mimo to, pan Szczepan wciąż nie wie, czy dostanie odszkodowanie. Padł ofiarą wcześniejszych, niekorzystnych zapisów w polisie ubezpieczeniowej i swoich praw musi dochodzić w sądzie.
- Nie możemy komentować tej sytuacji, dopóki nie zostanie ostatecznie rozstrzygnięta - zastrzega Anna Chomiuk, sędzia Sądu Rejonowego w Chełmie. - Tylko w naszym sądzie takich spraw jest znacznie więcej. To bardzo dobra wiadomość, jeśli PZU zmieni w tej kwestii podejście do pacjenta.
Kolejna rozprawa w styczniu. - Nie odpuszczę im. Zwłaszcza że w moim przypadku opinia biegłego kardiologa jest jednoznaczna - podkreśla Auguściuk.