- W wolną sobotę, 26 maja, zamiast jechać nad jezioro, udałam się na ulicę Kilińskiego, do punktu prowadzonego przez Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne - opowiada Czytelniczka. - Miałam wreszcie wolny dzień, więc chciałam spokojnie kupić bilet miesięczny. Niestety, okazało się, że okienka są nieczynne. Tylko w jednym z nich, prowadzącym sprzedaż takich biletów jak w każdym kiosku, siedział jakiś mężczyzna. Nie rozumiem po co, skoro tuż obok są kioski, w których można nabyć takie bilety. Do punktu MPK przychodzi się głównie po miesięczne - uzasadnia włocławianka. W celu wyjaśnienia sprawy skontaktowaliśmy się z Ewą Borkowską, kierownikiem Działu Sprzedaży i Kontroli Biletów we włocławskim MPK. - Z moich ustaleń wynika, że w tamtą sobotę tylko jedna osoba, prawdopodobnie ta właśnie pani, która złożyła skargę w redakcji, była zainteresowana nabyciem biletu miesięcznego - wyjaśnia Ewa Borkowska. Zdaniem przedstawicielki MPK, w soboty niewiele osób kupuje bilety miesięczne, mimo to jednak sprzedaż jest prowadzona zwykle w te soboty, które przypadają pod koniec oraz na początku danego miesiąca.
Szczegółowe informacje o godzinach pracy można uzyskać w punkcie sprzedaży lub na stronie internetowej Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego.
- Problemu nie ma - zapewnia Ewa Borkowska, przekonując, że choć większość pasażerów zwleka z zakupem biletów miesięcznych do ostatniej chwili, to tłoku nie ma. Z około 6 tysięcy osób, które kupują bilety miesięczne, część decyduje się na nabycie tylko trochę droższych biletów dekadowych, sprzedawanych w innych terminach niż te, które uprawniają do przejazdów w ciągu jednego tylko miesiąca. Tłok przy kasach zdarza się więc rzadko.
Ten problem powraca łamy jak bumerang, co oznacza, że nie jest pewnie ani tak źle, jak twierdzą Czytelnicy, ani tak dobrze, jak zapewnia MPK. Warto jednak przeanalizować każdą propozycję zmian, choćby miała zadowolić tylko jedną, ale ważniejszą stronę - pasażerów.