W ubiegłym roku w Grudziądzu spłonął samochód należący do Sylwii S. Jej mąż postanowił się dowiedzieć, kto to zrobił. Podejrzewał, że jest to dzieło Rafała W. We wrześniu pod bramą grudziądzkiego więzienia Sylwester Stankiewicz, Paweł Łucki, Tomasz Derkowski i Paweł Kowalkowski wciągnęli mężczyznę do samochodu. Ofiara była bita, torturowana, oddawano na nią mocz i przypalano papierosem. Nieprzytomnego zostawili w stogu siana. Wkrótce potem dwóch z nich wróciło i przykryło Rafała W. kocem, by się nie wyziębił. Później przyjechali raz jeszcze na miejsce i przekonali się, że młody chłopak nie żyje. Zakopali więc zwłoki. Kilka dni później na policję w Zakopanem zgłosił się Paweł Kowalkowski i opowiedział o całym zdarzeniu. Wskazał trzech współsprawców.
Dla trójki z oskarżonych za morderstwo ze szczególnym okrucieństwem prokurator zażądał 25 lat więzienia. Dla Pawła Kowalkowskiego, który współpracował z policją i nie brał bezpośredniego udziału w torturach chciał 4 lat.
Po trzygodzinnej naradzie sąd skazał całą trójkę na 10 lat, zmieniając przy tym kwalifikację prawną czynu. - Z zabójstwem mamy do czynienia wtedy, kiedy sprawcy działają z zamiarem pozbawienia kogoś życia, albo przewidywali lub godzili się ze śmiercią. W tym wypadku tak nie było - uzasadniała werdykt sędzia Barbara Bogaczewicz-Jul . Zamiast za zabójstwo, zostali skazani za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Dodatkowo dostali od kilku miesięcy do roku za drobniejsze przestępstwa. Paweł Kowalkowski został skazany na 10 miesięcy pozbawienia wolności.
Wyrok jest nieprawomocny.
**
Pobili, nie zamordowali
Kamil Sakałus
Wczoraj Sąd Okręgowy w Toruniu uniewinnił czterech mężczyzn od zarzutu morderstwa człowieka uprowadzonego spod zakładu karnego. Skazał ich natomiast za pobicie ze skutkiem śmiertelnym.