W ostatnich dniach o wioślarzu reprezentacyjnej ósemki, kandydacie do startu w igrzyskach, było głośno. Nie jednak ze względu na jego i kolegów osiągnięcia, lecz po wydarzeniu w toruńskim lokalu. Burda został niespodziewanie zaatakowany przez jednego z klientów. Cios, a w następstwie uderzenie głową o posadzkę spowodowało utratę przytomności. Wioślarz trafił do szpitala.
Przeczytaj także: Mikołaj Burda pobity w jednym z toruńskich lokali
- Na szczęście dochodzę do siebie. Lekarze jednak nie wyrazili jeszcze zgody na opuszczenie szpitala. Mam nadzieję, że w piątek, najpóźniej w poniedziałek wrócę do domu. O wszystkim zdecyduje piątkowe badanie głowy tomografem - zdradził nam wczoraj w rozmowie telefonicznej Mikołaj.
To wydarzenie mogło mieć jednak tragiczne skutki. - Świadomość odzyskałem na szpitalnym łóżku. Okazało się, że mam pokaźnego krwiaka w głowie, który jednak się zmniejsza. Ustąpił też ból głowy, więc jestem dobrej myśli. Mam nauczkę na przyszłość. Wiem, że popełniłem błąd. Nie powinienem być tam o tej porze.
Mikołaj, aby wrócić do treningów, musi jeszcze przejść badania w Instytucie Sportu. - Wierzę, że nie będzie przeciwwskazań. Chcę jak najszybciej dołączyć do kolegów, by kontynuować przygotowania do IO.
Czytaj e-wydanie »