- Zauważyłam, że drzwi się zamknęły i pociąg ruszył. Zdążyłam jeszcze podbiec i nawiązać kontakt wzrokowy z konduktorem, który w geście bezradności rozłożył ręce - co widziałam i mam nadzieję, że kamery również zarejestrowały całe zdarzenie. W efekcie zostałam na peronie 1 z tłumem podróżnych i bez żadnych informacji wyświetlających się gdziekolwiek czy też słyszalnych z megafonu dworca - relacjonowała.
Kilka dni temu otrzymaliśmy komentarz Joanny Parzniewskiej, rzeczniczki Arrivy,dotyczący tego zdarzeni: "W pierwszej kolejności uprzejmie informuje, że w związku z niewykorzystaniem przez Pasażerkę biletu na przejazd, podjęliśmy decyzję o zwrocie należności za bilet. W odniesieniu do przedstawionych w wystąpieniu uwag dot. uniemożliwienia pasażerce wejścia do pociągu czy zignorowania jej osoby przez naszego pracownika, po weryfikacji zapisów z monitoringu trudno nam się zgodzić z przedstawionym opisem sytuacji".
Rzeczniczka podaje szczegóły: "Pociąg nr 50206 stał przy peronie do momentu, aż zakończyła się wymiana pasażerów. Nagranie potwierdziło, że obsługa pociągu udzielała informacji zainteresowanym podróżnym oraz czuwała nad prawidłową wymianą pasażerów. Podróżni zainteresowani przejazdem uzyskali niezbędne informacje. Na analizowanym nagraniu monitoringu widać Pasażerkę, która oczekiwała po przeciwnej stronie peronu, nie sprawiając wrażenia osoby zainteresowanej wjeżdżającym w peron pociągiem, skupiającej swoją uwagę nad bagażem (pochylając się do walizki kilkukrotnie). Podczas przebywania na peronie drużyny konduktorskiej oraz kasjera, Pasażerka nie podjęła żadnych działań, by uzyskać informację czy pociąg, który wjechał w peron jest pociągiem, na który posiadała bilet na przejazd. W chwili, gdy podróżni pytający naszej obsługi o różne informacje odeszli od pojazdu, Pasażerka nadal przebywała w tym samym miejscu przy swoim bagażu. Podjęła ona próbę wejścia do pociągu już po podaniu sygnałów przez drużynę konduktorską i zablokowaniu drzwi pojazdu, a tuż przed ruszeniem pociągu (najpierw podbiegając do pojazdu bez walizki, następnie cofając się po walizkę). Wyjaśniamy, że w chwili, gdy maszynista, korzystając z podglądu z kamer, upewnił się o braku przeszkód do ruszenia, przy pociągu nie było nikogo, kto próbowałby skorzystać jeszcze z przejazdu. Warto w tym miejscu podkreślić, że pociąg z uwagi na określone procedury związane z wyprawieniem ze stacji oraz obowiązujący przewoźnika rozkład jazdy nie może stać w peronach bez uzasadnionego powodu. Należy podkreślić, że pracownik, z którym Pasażerka nawiązała kontakt wzrokowy to kasjer, który nie bierze udziału w procedurze podawania sygnałów konduktorowi i maszyniście. Zajmuje się wyłącznie sprzedażą biletów i udzielaniem informacji zainteresowanym przejazdem podróżnym, nie mam możliwości zatrzymania pojazdu, nie posiada z nim łączności, jest pracownikiem handlowym".
Polecamy także: PKP Intercity żąda dowodów osobistych. Czytelnik oburzony legitymowaniem pasażerów
Parzniewska podsumowuje: "Jest nam przykro z powodu zaistniałej sytuacji i negatywnych wrażeń podróżnej. Mając na uwadze powyższe ustalenia, nie jesteśmy jednak w stanie ustalić przyczyny, z powodu której Pasażerka pomimo posiadania biletu na przejazd pociągiem Arriva RP i właściwej zapowiedzi pociągu przez urządzenia megafonowe, przy prawie dwuminutowym postoju pociągu na stacji Gdańsk Główny, nie wsiadła do naszego pociągu".
