Śląsk Wrocław - Polski Cukier SIDEn 73:57 (21:12, 17:14, 20:18, 15:13)
ŚLĄSK: Flieger 27 (5), Hyży 13, Diduszko 7 (1), N. Kulon 5, Gabiński 0 oraz Kikowski 14 (2), Mroczek-Truskowski 3 (1), Sulima 2, Ochońko 2
PC SIDEn: Żytko 14 (1), Jarecki 9, Śmigielski 7, Lisewski 3, Perka 2 oraz Barycz 10 (1), Bochno 6 (2), Sikora 3 (1), Kowalewski 3,
Torunianie zaczęli źle. Śląsk prowadził 9:2, gdy trener Sowiński poprosił o pierwszą przerwę. Nic nie pomogło i w 6 minucie mieliśmy kolejny time out. Gospodarze wygrywali 13:2 i torunianom zaczęło przypominać się spotkanie numer dwa w półfinale i 63:18 do przerwy.
Pod presją agresywnej obrony PC SIDEn miał wielkie problemy z organizacją gry. Do przerwy Sowiński wypróbował trzech rozgrywających (Łukasz Żytko, Sławomir Sikora, a nawet Bartosz Bochno), ale bez większych efektów. Zespół zaliczył w tym czasie zaledwie 3 asysty, w sumie w tym elemencie był gorszy 6:12.
W połowie drugiej kwarty Śląsk prowadził różnicą 16 pkt. Potem jeszcze w 28 minucie po raz ostatni odżyły nadzieje (Żytko 2 wolne i 49:40), ale wrocławianie odpowiedzieli serią "trójek" Fliegera i Kikowskiego (58:41).
Czego zabrakło do sensacji? Na pewno skuteczności (zaledwie 30 proc. z gry i tylko 14 celnych rzutów w tym meczu), ale także chyba nieco agresji w defensywie. Śląsk popełnił 32 faule, PC SIDEn tylko 19. Gospodarzom to na pewno się opłaciło.
Czytaj e-wydanie »