Polski Cukier Toruń - MKS Dąbrowa Górnicza 83:72 (23:19, 25:18, 23:23, 12:12)
POLSKI CUKIER: Cosey 20 (2), 7 as., Cel 13 (3), 10 zb., Wiśniewski 8 (2), Gruszecki 5 (1) oraz Sulima 9, Newbill 8 (1), 5 as., Diduszko 5 (1), Jeszke 0.
MKS: Shelton 15 (1), 7 zb., Broussard 12, Wołoszyn 11 (2), Gabiński 6 (1), Pamuła 3 oraz Kowalenko 9 (3), Kucharek 9, Novak 7 (1), Wieczorek 0, Trojan 0.
W takiej rywalizacji pierwszy mecz często ma kluczowe znaczenie, zwłaszcza gdy dwie drużyny nie dzieli jakaś ogromna różnica w potencjale. Są w toruńskiej drużynie gracze, którzy pamiętają play off dwa lata temu i nieszczęśliwy pierwszy mecz z Czarnymi Słupsk.
Mecz rozpoczął się źle: dwa szybkie faule Mbodja, nieudane akcje w ataku i 2:7 w 3. minucie. D.J. Shelton robił co chciał i trafiał nawet z najdziwniejszych pozycji. W obronie MKS stosował podwojenia, co rozbijało akcje gospodarzy.
Z czasem ofensywa była coraz lepsza, pojawiły się pierwsze kontry (20:19). Wciąż jednak czekaliśmy na obronę na miarę play off i ta w końcu pojawiła się pod koniec kwarty. W kolejnej części Glenn Cosey zaczął rozmontowywać defensywę MKS i Jacek Winnicki musiał szybko prosić o czas (28:23).
Amerykanin nic sobie z tego nie robił i w 2. kwarcie zdobył 9 pkt. Pomogła z pewnością znacznie lepsza defensywa, na którą MKS miał tylko jedną odpowiedź - Aarona Broussarda (10 pkt i 4/5 z gry do przerwy). W połowie kwarty przewaga pierwszy raz była dwucyfrowa - 37:27.
Polski Cukier nie był bezbłędny, ale cierpliwie szukał swoich szans (tylko 2 straty w 1. połowie!). Z dystansu trafiali Cel i Perka (48:36). Torunianie w rundzie zasadniczej rzucali najmniej za 3, ale w 1. połowie oddali aż 16 takich rzutów i połowę trafili.
Po przerwie MKS przesunął wyżej, ale piłka zaraz zaczęła wędrować do Mbodja, który łatwo ogrywał Sheltona (55:37 w 23. minucie). Rywale konsekwentnie jednak bronili wysoko i powoli zaczynało im się to opłacać, zmniejszyli straty do 13 punktów, a przez kilka akcji Polski Cukier bił głową w mur. Zawsze można jednak było szukać pozycji na dystansie (Cosey i Wiśniewski). Dzięki temu torunianie utrzymywali 15-16 punktów przewagi.
Ale i MKS zaczął trafiać z dystansu (Wołoszyn), a konsekwencja w defensywie pozwoliła gościom zmniejszyć straty nawet do 8 punktów. Co ciekawe, najlepiej funkcjonowała formacja bez Borussarda i Sheltona.
Zupełnie wyłączeni z gry zostali obwodowi, nie było pozycji na dystansie. W 33. minucie zrobiło się 75:68. Torunianie zupełnie nie potrafili przebić się przez defensywę MKS, przegrywali także walkę o zbiórki.
To był twardy bój, w którym dobrych akcji było, tyle co błędów.W 35. minucie było już tylko 75:70. W końcówce decydowała już determinacja w defensywie, a tej po obu stronach było pod dostatkiem.
To właśnie ciężką pracą w obronie (dwa z rzędu błędy 24 sek. MKS) Polski Cukier powoli odbudował przewagę do 9 punktów i na więcej rywalom nie pozwolił.
Drugi mecz w Arenie Toruń w niedzielę o godz. 12.40.