Polski Cukier Toruń - Anwil Włocławek 69:73 (23:20, 15:20, 17:11, 14:22)
POLSKI CUKIER: Trotter 16 (1), 7 as., Diduszko 14 (2), Weaver 10 (2), 5 as., Sulima 8, Mbodj 8 oraz Skifić 7 (1), 10 zb., Śnieg 5, Sanduł 1, Perka 0.
ANWIL: Haws 7 (1), Sobin 6, Chyliński 5 (1), Dmitriew 3 (1), Łączyński 2, 5 as. oraz Jaramaz 23 (4), Washington 17 (4), Młynarski 3 (1), Leończyk 2, McCray 0.
Anwil Włocławek przyjechał do Torunia już jako zwycięzca rundy zasadniczej. Sobotnie niepowodzenie Stelmetu Zielona Góra w Ostrowie sprawiła, że nawet dwie porażki na koniec sezonu nie pozbawiłyby włocławskiego zespołu najwyższego rozstawienia w play off. Sytuaacja Polskiego Cukru była bardziej zagmatwana, bo wygrał bezpośredni konkurent z Radomia. Tylko zwycięstwo w derby dawało Twardym Piernikom pewność utrzymania 4. pozycji i rozstawienia przed play off.
Na jednym z ostatnich treningów nabawili się kontuzji Kamil Łączyński i Paweł Leończyk. Obaj znaleźli się jednak w meczowym składzie. Okazało się, że gospodarze zagrali osłabieni: bez kontuzjowanego Łukasza Wiśniewskiego, którego w roli kapitana zastąpił Obie Trotter.
Od pierwszych akcji obie drużyny szukały punktów bliżej kosza. Początkowo gospodarze mieli kłopoty z zatrzymaniem Josipa Sobina. Po drugiej stronie odpowiadał z półdystansu Trotter (8:4 w 3. minucie).
Po trafieniach z dystansu Diduszki i Weavera było 22:18 dla Polskiego Cukru. W 2. kwarcie Anwil jednak wzmocnił defensywę. Ponad dwie minuty Polski Cukier musiał pracować na pierwsze punkty. Goście wykorzystywali atut szerszej ławki. Dobre zmiany dali James Washington i Nemanja Jaramaz (10 pkt w 1. połowie). Po "trójce" Serba Anwil po raz pierwszy prowadził (25:28).
Torunianie odpowiedzieli tym, co mieli najlepszego: Trotterem, Weaverem i Diduszko (po 8 punktów do przerwy), walecznością pod koszami imponował Skifić. W połowie 3. kwarty było 31:28 i to Igor Milicić musiał prosić o przerwę. To Pierniki w tym fragmencie były jednak naprawdę twarde w obronie. Po przechwytach łatwe punkty były tylko formalnością.
To była twarda derbowa walka. Żaden zespół nie zdołał przed przerwą wypracować przewagi większej niż 5 punktów. Anwil jeszcze przed przerwą odrobił straty dzięki rzutom z dystansu (6/14 do przerwy).
Po przerwie niesiony głośnym dopingiem kibiców Anwil uderzył pierwszy. Znowu dwa razy z dystansu przymierzył Jaramaz (41:46). Gospodarze nie dali się jednak złamać. Kilka dobrych akcji w obronie dało rekordową serię 10-0. Świetny mecz rozgrywał Trotter, nie tylko kreował grę w ataku, ale także w defensywie mocno utrudniał życie Łączyńskiemu.
Polski Cukier grał swoją najlepszą defensywę od meczu ze Stelmetem. Anwil przez ponad 6 minut nie potrafił zdobyć punktu, dramatycznie spadła skuteczność z dystansu, zupełnie odcięty od gry był Sobin, który jedyne trafienia z gry zaliczył na początku meczu.
Ostatnia kwarta zaczęła się od wymiany ciosów na dystansie. Na "trójki" Trottera i Skificia odpowiadał Washington, który razy trafił nawet z faulem. Bez Amerykanina Anwil ten mecz przegrałby już dużo wcześniej, w ostatniej kwarcie zdobył 12 punktów.
W 37. minucie Diduszko, który przeciwko swojej byłej drużynie rozegrał najlepszy mecz od wielu tygodni, trafił z dystansu (66:60). Anwil jednak walczył do końca. Znowu najważniejsi byli zmiennicy. Najpierw Jaramaz popisał się akcją 2+1, a na 80 sekund przed końcem rzutem za 3 do remisu doprowadził Washingon 66:66, a na 45 sekund serię punktową poprawił Jaramaz (66:68).
Arena Toruń trzęsła się w posadach od dopingu blisko tysiąca fanów Anwilu. Bardzo dobra przez cały mecz defensywa Polskiego Cukru zawiodła w najważniejszym momencie. Na 14 sekund przed końcem po pięknej akcji z dystansu trafił Młynarski (68:71). To była kluczowa akcja spotkania.
Opinie po meczu
Jacek Winnicki, trener Polskiego Cukru
- Widowisko było bardzo dobre, w telewizji zareklamowaliśmy polską koszykówkę. My pokazaliśmy walkę, udowodniliśmy, że jesteśmy groźni dla najlepszych. Bo Anwil to bez wątpienia teraz najlepszy zespół w Polsce. Wygrał rundę zasadniczą, ma bardzo szeroki skład. Udało nam się zrealizować swoje założenia, zatrzymaliśmy prawie wszystkich poza Jaramazem i Washingtonem. Przede wszystkim skoncentrowaliśmy się na Sobinie i Leończyku. Założeniem był 10 trójek Anwil, ale wpadło aż 13. Dziękuję drużynie za zaangażowanie, a trzeba pamiętać, że graliśmy bez Wiśniewskiego, a Sanduł jest kontuzjowany. To miało wpływ na naszą grę w ostatnich minutach.
Bartosz Diduszko, Polski Cukier
- Trudno na gorąco szukać przyczyn porażki, te trójki na pewno nam dokuczały. Cały mecz prowadziliśmy, w końcówce jednak nie trafiliśmy kilku ważnych rzutów, w tym także ja dwa razy. Anwil zadał decydujący cios w końcówce, ale chyba nie mamy się czego wstydzić.
Igor Milicić, trener Anwilu
- Przede wszystkim dziękuję drużynie, że mentalnie dobrze zniosła fakt, że już w sobotę wygraliśmy rundę zasadnicą. Co do meczu, to trafiliśmy sporo rzutów z dystansu, one decydowały w końcówce, ale momentami za bardzo forsowaliśmy taką grę. Brakowało nam akcji spod kosza, co zatrzymało w pewnym momencie naszą grę. Myślę, że spotkamy się w półfinale, zobaczycie.
James Washington, Anwil
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że pod wieloma względami będzie to wyjątkowy mecz, towarzyszy mu duże zainteresowanie, jest bardzo gorąca atmosfera. Zagraliśmy dobrze zespołowo, jesteśmy szczęśliwi, ale dla nas to był jednak tylko jeden krok w stronę celu, jakim jest mistrzostwo Polski.