GTK Gliwice - Polski Cukier Toruń 70:94 (17:27, 22:19, 10:25, 21:23)
GTK: Dodd 10, 10 zb., Słupiński 9, Radwański 6 (1), Mack 5 (1), Robak 1 oraz Washington 11 (3), Kiwilsza 11, Dłoniak 5 (1), Szlachetka 3 (1), Piechowicz 2.
POLSKI CUKIER: Kulig 20 (2), 8 zb., Lowery 13 (3), Diduszko 12 (2), Gruszecki 9 (1), Umeh 6 oraz Sulima 16, 7 zb., Śnieg 10, Ratajczak 4, Wiśniewski 4.
W Gliwicach ostatnio męczyły się trochę Stelmet Zielona Góra czy Arka Gdynia, a więc nie jest to rywal, którego można lekceważyć. W dodatku torunianie nie zagrali w optymalnym składzie. Kontuzja kostki wyeliminowała z gry Aarona Cela, a Cheikh Mbodj już w Gliwicach w hotelowej łazience nabawił się urazu (rozcięcie dłoni) tuż przed meczem i zamiast na halę musiał jechać do szpitala.
Braki pod koszem jednak nie zmąciły dobrej gry Polskiego Cukru, który punktował z obwodu (3/4 w 1. kwarcie). Przewaga gości sięgała 12 punktów, ale w GTK zaczął z dystansu trafiać Washington. Torunianie mieli jednak bardziej zbilansowaną grę i więcej opcji w ofensywie, pod koszem trafiał Kulig, z dalszych odległości Lowery lub Bartosz Diduszko. Przewaga cały czas wynosiła 10-12 punktów.
To nie był jednak mecz pod kontrolą. Polski Cukier zdecydowanie za dużo tracił piłek (10 do przerwy), potrafił także marnować dobre pozycje pod koszem. GTK nie imponował skutecznością z gry (45 proc. w 1. połowie), ale po trafieniu z dystansu Kacpra Radwańskiego przegrywał do przerwy 7 punktami i śmiało mógł myśleć jeszcze o niespodziance.
Druga połowa rozpoczęła się od całej serii nieudanych akcji z obu stron. Przełamał niemoc Kulig, który sam trafiał lub efektownie asystował kolegom (42:56). Jeśli ktoś zyskał na absencjach w toruńskiej drużynie, to nie GTK, a właśnie Kulig. Dostał dużo minut na ulubionej pozycji pod koszem i z minuty na minutę wyglądał pewniej. W połowie 3. kwarty różnica wynosiła już 20 punktów. Z pewnością torunianom pomagała wyjątkowo zła skuteczność Mylesa Macka. Lider gliwiczan trafiał ledwie co czwarty swój rzut.
Po trzech kwartach Polski Cukier prowadził 25 punktami i gospodarze byli pogodzeni z porażką i trener Paweł Turkiewicz sięgnął po graczy z końca ławki rezerwowych. W toruńskim zespole graczem meczu bez wątpienia Kulig, ale solidny mecz rozegrali wszyscy gracze, a jeden ze swoich lepszych w ostatnim czasie Krzysztof Sulima.
