https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polskie zdrowie po belgijsku

Tekst i fot. DARIUSZ NAWROCKI [email protected]
Ineza Skrzypiec-Sikorska wraz z grupą swoich najbliższych współpracowników z "Flandrii”
Ineza Skrzypiec-Sikorska wraz z grupą swoich najbliższych współpracowników z "Flandrii” fot. DARIUSZ NAWROCKI
Okazuje się, że pacjenci są skłonni płacić dodatkowe składki zdrowotne, by żyło im się lżej. Inowrocławska "Flandria" ma już około 7 tysięcy takich osób.

Wydaje się, że dziś polska służba zdrowia przechodzi kryzys. W pierwszej połowie lat 90. było jednak znacznie gorzej. - To były czasy, w których nie wiedzieliśmy skąd brać pieniądze na sprzęt medyczny. Dostęp do lekarzy był utrudniony, a bieda nie pozwalała wszystkim na korzystanie z prywatnych usług lekarzy. Pacjenci przychodzili do szpitali z własnym sprzętem, rękawiczkami i igłami. Ratowały nas wtedy dary z zagranicy. I to dzięki nim ta służba zdrowia w Polsce jakoś funkcjonowała - wspomina Ineza Skrzypiec-Sikorska, dziś dyrektor Stowarzyszenia Wzajemnej Pomocy "Flandria" w Inowrocławiu, wówczas ordynator oddziału intensywnej terapii w inowrocławskim szpitalu.

Wybór należy do pacjenta

Na początku lat 90. była przewodniczącą komisji zdrowia w radzie miejskiej. Skorzystała z udziału w szkoleniu na temat tego, jak działają samorządy w innych krajach. Wówczas usłyszała więcej o regionie Flandria w Belgii. Zaprosiła do Inowrocławia Belgów, gdyż chciała lepiej poznać zasady funkcjonowania tamtejszej służby zdrowia. Przyjechali, a wraz z nimi przedstawiciele Chrześcijańskich Kas Chorych zrzeszających połowę mieszkańców Belgii.
- Zwróciliśmy się do nich z prośbą, by pomogli nam utworzyć stowarzyszenie wzajemnej pomocy, które wzorowałoby się na belgijskich kasach chorych, a pomogłoby usprawnić niedomagającą polską służbę zdrowia. Zgodzili się - opowiada.

W Belgii system obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego prowadzi kilka stowarzyszeń, a nie państwowy fundusz, jak to ma miejsce w Polsce. - Stowarzyszenia są apolityczne. Tam prezesi nie zmieniają się wraz ze zmianą koalicji rządzącej w kraju. Są wybierani przez członków, a członkami są pacjenci. I to oni decydują o tym, kogo chcą mieć tam na wyżynach. Państwo określa zakres usług, które stowarzyszenia muszą zapewnić. Stowarzyszenia konkurują między sobą tym, co mogą swoim członkom zaoferować dodatkowo. Są to np. wakacje dla dzieci i niepełnosprawnych, ulgi dla osób niepełnosprawnych, refundacje leków - tłumaczy. Model belgijskiej służby zdrowia został więc przetestowany na polskim gruncie, w Inowrocławiu.

Pieniądze z Belgii

Stowarzyszenie tego typu było w Polsce zupełną nowością. Jego członkowie mieli płacić dodatkowe składki, co w przyszłości pozwoliłoby zaowocować lepszym dostępem do usług zdrowotnych, podniesieniem ich jakości oraz świadczeniem usług, których na rynku nie było. Stowarzyszenie otworzyło więc sklepy medyczne, wypożyczalnię sprzętu rehabilitacyjnego, apteki. Zapoczątkowało działalność pielęgniarskiej opieki domowej oraz grup wolontariuszy. Inowrocławianie pisali projekty, a rząd flamandzki przekazywał im na te cele pieniądze.
- Na początku wszyscy działali na zasadzie czystego wolontariatu. Dopiero po ukonstytuowaniu się stowarzyszenia musieliśmy zatrudnić pracowników. Od tego momentu przestała to być tylko praca wolontaryjna

Dziś struktura "Flandrii" jest znacznie bardziej rozszerzona. W jej ramach działa stowarzyszenie, Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej oraz Fundacja Wzajemnej Pomocy. - W zasadzie gdyby nie było Narodowego Funduszu Zdrowia, a wcześniej kas chorych, to nie powstałby zakład opieki zdrowotnej. Został on utworzony dlatego, byśmy mogli podpisywać z nimi umowy. Zakład prowadzi poradnię leczenia bólu, pielęgniarską opiekę domową oraz gabinet stomatologiczny - opowiada doktor Skrzypiec-Sikorska.

Stowarzyszenie prowadzi działalność gospodarczą non-profit. Pieniądze, które wypracowuje, trafiają na realizacje statutowych celów, a nie na zyski poszczególnych osób. Natomiast Fundacja Wzajemnej Pomocy zajmuje się wyszukiwaniem projektów, programów i sponsorów dla swoich dodatkowych akcji takich, jak na przykład kolonie dla dzieci.

Flandria rozrasta się

"Flandria" rozpoczynała swoja działalność w Inowrocławiu. Z czasem liczba członków wzrastała. Dziś liczy 7 tysięcy osób. Działa nie tylko w Inowrocławiu, ale i w Bydgoszczy, Toruniu oraz Poznaniu.
- Nie jesteśmy organizacją tworzącą opiekę medyczną. My nie jesteśmy przychodnią. Staramy się uzupełniać rynek medyczny lub zwiększać dostępność do tych usług. Nie próbujemy być konkurencją dla nikogo - tłumaczy pani dyrektor. Z zakontraktowanych usług Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej pacjenci korzystają bezpłatnie. Członkowie stowarzyszenia mogą korzystać z ulg w aptece, sklepie medycznym. Tańsze są również prywatne wizyty u lekarzy, z którymi "Flandria" ma podpisaną umowę. Członkowie zawsze mogą skorzystać z pomocy wolontariuszy.

Członkiem stowarzyszenia może być każdy. Składka roczna od 1 czerwca ma wynosić 2 złote. Każdy członek może ponadto wykupić kartę rabatową na interesujące go usługi medyczne w wysokości 10 złotych.
W szeregach "Flandrii" są ludzi młodzi i starzy, zdrowi i chorzy, pełnosprawni i niepełnosprawni, biedni i bogaci. - Nie wykluczamy z naszego stowarzyszenia nikogo. I tym różnimy się od innych, prywatnych działań, gdzie ze względów finansowych różne osoby są wykluczane. Główną naszą ideą jest solidarność. Staramy się wzajemnie sobie pomagać. Wszyscy u nas mają taki sam głos - i starsi, i młodzi.

Królewski order

- Może to zabrzmi górnolotnie. "Flandrię" traktuję jak dziecko. Staram się je chronić i zrobić wszystko, by czuło się jak najlepiej. Wreszcie to dziecko daje mi ogromną radość - zdradza Inez Skrzypiec-Sikorska. Tak mocno zaangażowała się w "wychowanie" "Flandrii", że zrezygnowała z ordynatury w szpitalu. Przyjaciele z Belgii docenili jej poświęcenie. Niedawno otrzymała tytuł Kawalera Orderu Korony Belgijskiej. Order wręczył jej osobiście ambasador Belgii w Polsce Jan Luykx.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska