
Właściciel terenu - Torro nie buduje galerii, bo inwestor z pieniędzmi wycofał się, zanim dopięto formalności z przyjęciem planu zagospodarowania przestrzennego i zatwierdzenia go u wojewody.
Widok jak po bombardowaniu można zmienić, wywożąc zwały gruzu. Pytamy Krzysztofa Pietrasa z oddziału firmy "Skanska" w Gdańsku, czy firma, która buduje autostradę w pobliżu Grudziądza, nie chciałaby wziąć sporej ilości gruzu?
Żelbetowy - wezmą
- Nic mi nie wiadomo, by w Grudziądzu były jakieś gruzy do wykorzystania przez nas, ale jesteśmy zainteresowani - mówi bardzo uprzejmie Krzysztof Pietras - Najlepiej, jeśli wypowie się w tej kwestii będący w pobliżu dyrektor budowy autostrady w rejonie Grudziądza, Adam Dzięgo, a gruzom przyjrzą się jego ludzie. Potrzebujemy gruzu. Zwłaszcza żelbetowego, m.in. na drogi dojazdowe do placu budowy.
Dzwonimy więc do dyrektora Adama Dzięgi. - Pewnie, że przydałby się gruz - nie zaprzecza - ale trzeba zobaczyć, jaki jest. Jeśli z cegłami, to nie. Ale jeżeli żelbetowy, to możemy wziąć. Tylko rozmawiać będziemy z właścicielem, jeśli i on jest zainteresowany. Nie ma problemu, możemy podjechać i ten gruz obejrzeć.
Właścicieli terenu nie ma w Grudziądzu. To biznesmeni ze stolicy. Dzwonimy do Warszawy. Reprezentująca właścicieli (w tym austriackiego) Iwona Sierpińska słucha z dużym zainteresowaniem. - Chętnie pozbędziemy się gruzu, ale sporo pieniędzy już włożyliśmy w ten storpedowany projekt grudziądzki i nie chcemy topić następnych - mówi ostrożnie - naradzimy się, kiedy ruszymy sprawę pozbycia się gruzu.
Słusznie, gdyż jedna z firm grudziądzkich oferowała im już zabranie gruzu. Pod warunkiem, że Torro... zapłaci jej kilkadziesiąt tys. zł, bo - jak tłumaczyli jej przedstawiciele - trzeba wyselekcjonować papę z tego gruzu.
Umówiliśmy się z Torro na telefon. A w przyszłym tygodniu wybierzemy się na to rumowisko, by, z fachowcami od budowy autostrady, obejrzeć gruzy. Głowy nie damy, że je na pewno sprzedamy i znikną, ale przynajmniej coś w tej sprawie ruszyliśmy.