Stal Ostrów - Franz Astoria Bydgoszcz 76:71 (27:14, 16:17, 15:19, 18:21)
STAL: Olejnik 22 (1), 6 zb., Kałowski 12 (2), Żurawski 10, 11 zb., 4 prz., Dymała 5, Szumełda-Krzycki 4 oraz Chmielarz 8 (1), Szawarski 8, Kaczmarzyk 4, Zębski 3 (1), Sierański 0.
FRANZ ASTORIA: Laydych 18 (2), 6 zb., Robak 17 (1), Szyttenholm 13, 8 zb., Lewandowski 4, Małgorzaciak 3 oraz Barszczyk 6, Szafranek 6, 3 prz., Rąpalski 2, Czaplicki 2, Obarek i Andryańczyk 0.
Limit pecha wciąż się Franz Astorii nie wyczerpał. Do Ostrowa na mecz z liderem nie pojechał Bierwagen (kłopoty z miednicą po meczu ze Śląskiem), poobijani byli Laydych, Szafranek i Obarek, a na domiar złego podczas meczu nogę skręcił Czaplicki, a coś w kręgosłupie "strzyknęło" Lewandowskiemu.
W tej sytuacji wynik i fakt, iż Stal do końca musiała drżeć o wygraną należy uznać za duży sukces ekipy Jarosława Zawadki.
O porażce w dużej mierze zdecydował słaby początek w wykonaniu "Asty". Dymała, Kałowski i Żurawski dali gospodarzom prowadzenie 13:0. Potem nasi wzięli się do pracy, głównie Robak (13 pkt. do przerwy). - Mocno szarpaliśmy w obronie i to przyniosło efekty - przyznał Zawadka.
Już do przerwy goście zmniejszyli stray do 43:31, a prawdziwy koncert zagrali na początku 3. kwarty. Z kolei oni wygrali 3 minuty 13:0 i zrobiło się 43:44! Ostrowianie szybko się jednak otrząsnęli, a "Astę" dopadły wspomniane kłopoty kadrowe. Do tego problemy z faulami (skończyli z 5) mieli Barszczyk i Szyttenholm. Stal prowadzona przez Olejnika, doświadczonych Żurawskiego i Szawarskiego zaczęła zyskiwać przewagę. W końcówce kolejny zryw Astorii, głównie skuteczność Laydycha, pozwolił zmniejszyć straty do 5 pkt., ale na więcej rywale nie pozwolili.