Do 63. minuty mistrzowie Europy mieli wszystko pod kontrolą, a potem środek pola portugalskiej drużyny kompletnie się pogubił. Piłkę stracił William Carvalho, a po chwili Arkadiusz Milik ruszył z nią wprost na stojącego w bramce Beto. Nieprzepisowo zatrzymał go Danilo. Arkadiusz Milik wykorzystał rzut karny, a Polacy - jak jedenaście lat temu na „Stadionie Światła” w Lizbonie - w Guimaraes nie dali wydrzeć sobie tego remisu. A mogło być zwycięstwo. W 80. minucie doskonałą okazję zmarnował Piotr Zieliński.
- Tylko bronienie własnej bramki w meczach z takimi przeciwnikami, jak z Portugalia na pewno nie jest rozsądne - mówił godzinę przed meczem selekcjoner reprezentacji Polski Jerzy Brzęczek. Optymizm się opłacił. Mimo wielu problemów, absencji Kamila Glika, Roberta Lewandowskiego, czy Macieja Rybusa i wszechobecnej krytyki. Dobrej energii na pewno mogła dodać młodzieżówka do lat 21. Piłkarze selekcjonera Jerzego Brzęczka rozgrzewali się przed starciem w Guimaraes, a 104 km na północ, w Chaves, drużyna prowadzona przez Czesława Michniewicza zlała rówieśników z Portugalii 3:1 i zapewniła sobie awans na przyszłoroczne Młodzieżowe Mistrzostwa Europy we Włoszech i San Marino.
Jerzy Brzęczek postawił na piłkarzy, którzy przegrali w czwartek z Czechami (0:1). Zrobił trzy zmiany w porównaniu do spotkania w Gdańsku. Kontuzjowanego Roberta Lewandowskiego zajął Arkadiusz Milik, za Łukasza Skorupskiego (planowo) w bramce stanął Wojciech Szczęsny, na środku obrony za Marcina Kamińskiego grał Thiago Cionek, choć jeszcze przed meczem w roli stopera rozważano nawet Grzegorza Krychowiaka. Mówiło się, że Portugalczycy ostatni mecz w roku zlekceważą, ale zagrali silną jedenastką. Selekcjoner Fernando Santos, co było wiadome od dawna, nie mógł skorzystać z Cristiano Ronaldo, ale już Bernardo Silva wypadł mu w ostatniej chwili. Filigranowy pomocnik Manchesteru City nabawił się kontuzji w poniedziałek, na przedmeczowym treningu.
Portugalia była świetnie zorganizowana, pilnowała piłki, a w środku pola (przez 60 minut) miała dwie skały w postaci Danilo i Williama Carvalho, które kompletnie wybiły z gry Grzegorza Krychowiaka i Mateusza Klicha. Dlatego Polacy do większości ofensywnych zrywów wykorzystywali skrzydła. W ekipie portugalskiej znowu na prawej stronie szalał Joao Cancelo, który zachwycił wszystkich miesiąc temu w Chorzowie. Słabość portugalskiej ekipy była po drugiej stronie obrony, i to właśnie po drzemce we własnym polu karnym Kevina Rodriguesa w 16. minucie przed doskonałą szansą na gola stanął Przemysław Frankowski. Piłkarz Jagiellonii Białystok z siedmiu metrów trafił prosto w Beto, a niecelna dobitka była już nieważna, sędzia zauważył zagranie ręką polskiego skrzydłowego. W 38. minucie znowu zabrakło mu przebojowości, gdy nie wykorzystał kolejnej dobrej sytuacji w polu karnym.
W niemrawym starcie Portugalczykom przyszedł z pomocą stały fragment gry. W 34. minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego Renato Sanchesa głową wykorzystał Andre Silva. Polacy takiego szczęścia nie mieli, bo kilka minut później w tej samej sytuacji piłka po główce Tomasza Kędziory obiła poprzeczkę, a w 57 minucie futbolówkę wstrzeloną w pole bramkowe przez Frankowskiego z linii bramkowej wybił Cancelo. Czerwona kartka Danilo ten mecz wyrównała - na boisku i na tablicy świetlnej. Deficyt piłkarzy portugalskich sprawił, że mecz się wyrównał, ale Polacy w żaden sposób nie potrafili wykorzystać gry w przewadze.
Ten (zwycięski) remis sprawia, że reprezentacja Polski będzie rozstawiona w losowaniu grup eliminacyjnych Euro 2020. Tym remisem Portugalczycy i Polacy z pierwszego koszyka „wyrzucili” reprezentację Niemiec.
Ligi Narodów już w tym sezonie nie zawojują. To był ostatni mecz polskich piłkarzy w pierwszej edycji Ligi Narodów. Nowe rozgrywki UEFA w tym sezonie jeszcze wrócą do Guimaraes. W czerwcu Portugalczycy zorganizują pierwsze Final Four Ligi Narodów. Do Guimaraes i Porto przyjadą w czerwcu Holendrzy, Anglicy i Szwajcarzy. Polacy znaleźli się w ciekawym gronie, bo do dywizji B spadają z Niemcami, Islandią i Chorwacją.