Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiat chełmiński. Żony unikają ich słodkich kochanek

Monika Smól
Zbigniew Rębacz ma najwięcej uli spośród pszczelarzy powiatu chełmińskiego. Wszystkie - w dwóch pasiekach w Jeleńcu.
Zbigniew Rębacz ma najwięcej uli spośród pszczelarzy powiatu chełmińskiego. Wszystkie - w dwóch pasiekach w Jeleńcu. Fot. Monika Smól
- Kobiety nie szukają kontaktu z pszczołami, na ich widok strasznie panikują - mówią pszczelarze. - My wręcz przeciwnie. Staramy się być blisko.

Dla pszczelarzy maj to pracowity miesiąc. W każdym ulu jest teraz nawet do 100 tysięcy pszczół. Trzeba im zapewnić miejsce, by się pomieściły, budując nadstawki.

Pszczele mleczko dla królowej matki

Najwięcej pracy ma Zbigniew Rębacz - i nie dlatego, że jest prezesem Rejonowego Koła Pszczelarzy w Chełmnie. A dlatego, że ma blisko 120 uli. Trzyma je na dwóch działkach w Jeleńcu.
- Pszczoły to pasja, której trzeba poświęcić dużo czasu, ale niesamowicie wciąga - mówi Zbigniew Rębacz. - Mi marzył się sad. 20 lat temu kupiliśmy z teściem gospodarstwo. Sięgnąłem po literaturę i wyczytałem, że aby owoców było dużo, w pobliżu muszą być pszczoły. I jak wpadłem tak w to wsiąkłem! Zajmuje się nimi od piętnastu lat. Pierwsze szlify dawali mi Kazimierz i Eugeniusz Augustyniak z Jeleńca, którzy otworzyli przede mną furtkę do pasieki i tłumaczyli wszystko, co pszczelarz wiedzieć powinien. Drzewa owocowe też mam - nawet sto, ale teraz one są dla pszczół, nie odwrotnie.
Tak mu się spodobało, że jako jeden z nielicznych, sam buduje ule i wykorzystywany sprzęt.
- Kiedyś moje ule ważyły po 12 kilogramów, ciężko je było unieść teraz robię trzy razy lżejsze - opowiada. - Są bardzo trwałe.
Przytacza ciekawostki z pasiek.
- Królowa matka potrafi w ciągu jednej doby złożyć tyle jajeczek, ile sama waży - mówi. - Czy ktoś widział kurę, która zniesie w tym czasie tyle jaj ile wynosi jej ciężar? Królową ma każdy ul. Odżywia się tylko mleczkiem pszczelim, nie to, co robotnice! W sezonie pszczela rodzina zużywa 80 kilogramów miodu i 30 kilogramów pyłku. Pszczelarzowi oddaje maksymalnie 30 kilogramów miodu.
Panu Zbigniewowi przy pracy w pasiece pomaga liczna ekipa: żona, córka i dwóch synów.
- Ja przy ulach, oni przy wirowaniu, bo świetnie to robią - chwali. - Nie boją się użądleń, choć córka w okresie dojrzewania się uczuliła. W ogóle to kobiety bardziej boją się pszczół, panikują.
W jego pasiece powstają głównie miody: lipowy, rzepakowy i wielokwiatowy. Zasadził miododajne rośliny - dla aromatu.

Nie lubią perfum ani potu

Ewa Mularczyk, sołtys Kijewa Szlacheckiego przy ulach pomaga mężowi. Do pasieki zagląda, ale od uli, których mają blisko 30, woli się trzymać z daleka.
- Mieliśmy swoją pasiekę, a później mąż odziedziczył drugą, po ojcu - mówi Ewa Mularczyk. - Czyszczę ramki - a jest ich kilkadziesiąt, pomagam kręcić miód - a to ciężka praca, ale bliskich kontaktów z pszczołami - unikam. No chyba, że jestem w odpowiednim ubraniu.
Każdy rok dla pszczelarzy jest inny. Na to, czy dobry - wpływa pogoda i pożywki.
- Wykorzystujemy czas, gdy jest ciepło, bo pszczoła to pracowity owad, musimy za nią nadążyć, zrobić nadstawki, by miała gdzie oddać miód - podkreśla pani Ewa.
Nie raz już była użądlona.
- Nie jestem uczulona, ale mój syn, który wcześniej też nie był, złapał uczulenie gdy użądliła go w okresie dojrzewania - mówi Ewa Mularczyk. - Pszczoły nie lubią intensywnych zapachów: perfum czy potu, m.in. młodzieży dojrzewającej, ale też krów czy koni.
Chętnie jeżdżą z miodem na prezentacje, targi. W ten sposób zyskują klientów z całego województwa. Niektórzy kupują miody, inni - te pitne, w których robieniu Czesław Mularczyk jest mistrzem. Zdobyły w tym roku prestiżowy tytuł "marki lokalnej". Mularczykowie promują je też marką LGD "Zakole Dolnej Wisły".

Wiedza z pierwszej ręki

Mieczysław Misiaszek, wójt gminy Kijewo Królewskie o pszczołach mógłby opowiadać godzinami. I robi to z wielką pasją. Swoje ule trzyma w Gzinie i Unisławiu. Łącznie - 45 rodzin.
- Staram się zarazić pasja synów - przyznaje wójt. - Wprawdzie pomagają, ale jak to młodzi - w weekendy wyjeżdżają na studia, w tygodniu też mają swoje zajęcia. Od pracy nie ucieka też żona.
Wójt znalazł się w gronie kilkudziesięciu osób z całej Polski, które zajmują się terenową oceną matek.
- W województwie chyba jest tylko jeszcze jedna osoba poza mną, która bada matki, ocenia ich przydatność, jakość - mówi wójt. - Mam więc informacje z pierwszej ręki i chętnie, zanim je opublikuję, podpowiadam kolegom pszczelarzom, w które matki warto zainwestować. W swoich pasiekach eliminuję pszczoły agresywne, które żądlą pszczelarzy i ich sąsiadów. Zbyt łagodne także nie są pożądane w ulach, ponieważ ich nie bronią. W skrajnych przypadkach są w stanie wpuścić do nich osy!
W swoich pasiekach ma przede wszystkim miód lipowy, rzepakowy, wielokwiatowy. Posadził nawet w okolicy pasiek miododajne rośliny: lawendę, kocimiętkę, facelię błękitną - królową tych roślin.
Pszczelarze zdradzają, że w pasiece pracują, ale i relaksują się.
- Pszczoły są jak kochanki - wyznają. - Człowiek szybko się w nich zakochuje i choć bywają kapryśne, nikt z tej miłości nie próbuje się wyleczyć. Dobrze nam razem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska