MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Powiat tucholski. Muszą obejść się smakiem

Ramona Wieczorek [email protected] tel. 52 396 69 32
Uczniowie piątej klasy z Raciąża sami raz w tygodniu przynoszą do szkoły owoce. Nie na tym chyba miał jednak polegać program "Owoce w szkole"? z
Uczniowie piątej klasy z Raciąża sami raz w tygodniu przynoszą do szkoły owoce. Nie na tym chyba miał jednak polegać program "Owoce w szkole"? z Fot. archiwum
Dzieciaki z powiatu tucholskiego nie mają w szkole owoców, mimo że dyrektorzy szkół zgłosili chęć uczestnictwa w programie "Owoce w szkole". Powód? Firma, z którą siedem szkół podpisało umowę, nie wywiązuje się z zobowiązania.

Program "Owoce w szkole" ruszył w tym roku. Zakłada, że maluchy z klas I-III będą regularnie dostawać świeże warzywa i owoce: jabłka, gruszki, truskawki, marchewkę, rzodkiewkę, paprykę i ogórki, oraz soki. Ma odzwyczaić dzieciaki od chipsów i batonów oraz nauczyć dobrych nawyków żywieniowych. Tyle teorii. Co z praktyką?

Pierwszy problem pojawił się, gdy część firm dystrybucyjnych nie mogła spełnić wymogów stawianych przez Agencję Rynku Rolnego. Wymagania są dość wyśrubowane - np. marchewka musi być umyta, pokrojona i zapakowane, by była gotowa do zjedzenia. - To jest żywność, wiec nie da się uciec przed spełnieniem określonych warunków sanitarnych - rozkłada ręce Henryk Igliński, dyrektor oddziału ARR w Bydgoszczy.

Cicho sza i kary nie będzie

Zgłoszenia tylko do poniedziałku

Poniedziałek to ostatni dzień na zgłaszanie uczestnictwa w programie "Owoce w szkole", jeśli dostawy mają trafiać do szkół od 1 lutego. Formularze są dostępne na stronach internetowych ARR. - Można je wysłać faksem albo pocztą, decyduje data stempla - zachęca dyrektor Henryk Igliński.

Siedmiu szkołom z powiatu tucholskiego udało się jednak znaleźć dostawcę i podpisać z nim umowę. Niestety, uczniowie do dziś nie widzieli marchewki ani jabłek dostarczonych przez firmę. - Nie wiem, po prostu się nie odzywają. Cicho sza - mówi dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 Roman Tyrański.

Firma spod Janikowa nie wywiązuje się z umowy. - Dotarły do nas takie informacje - przyznaje Igliński.
Jakie konsekwencje spotkają niefrasobliwego przedsiębiorcę? Żadne. Chyba że to szkoła zdecyduje się dochodzić swoich praw na drodze cywilno-prawnej.

- Agencja nie jest stroną, to jednostki oświatowe podpisywały umowy - tłumaczy Henryk Igliński. - Nie mamy nawet instrumentów, żeby wyciągnąć konsekwencje. Możemy nie zapłacić firmie - i nie zapłacimy.

Rodzi się w bólach

Dyrektorzy są rozżaleni, że ich starania zakończyły się fiaskiem. - Nasze dzieci raz w tygodniu same sobie przynoszą owoce, ale chyba nie na tym to miało polegać - mówi dyrektorka szkoły w Raciążu Irena Szwankowska.

Powstaje pytanie: czy program jest niewypałem? - Powiedziałbym raczej, że rodzi się w bólach. Ale dziesiątki problemów były też przy programie "Szklanka mleka", a dziś korzysta z niego 80 proc. uczniów - mówi dyrektor oddziału ARR w Bydgoszczy.

Pokroić w stołówce

Igliński podpowiada też, jak szkoły mogą uniknąć długich poszukiwań dostawcy i przy okazji same zarobić. - Wystarczy trochę pomyślunku, może udałoby się tak wszystko zorganizować, że lokalny dostawca raz w tygodniu dowoziłby warzywa i owoce w całości, a krojone byłyby na miejscu? - zastanawia się. - Nie trzeba by było ich pakować i produkować przy okazji góry śmieci.

Zdaniem Iglińskiego wszystkie strony po prostu muszą się dotrzeć, a szkoły - nie rezygnować z udziału. Przypominamy, że aby zgłosić się do uczestnictwa w projekcie w przyszłym semestrze, trzeba wysłać formularz do poniedziałku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska