MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Powiatowy lekarz weterynarii bez uprawnień i pieniędzy

ANNA KLAMAN
Wracamy do tematu sarenki, która zmarła z wycieńczenia w ogrodzie na terenie prywatnej posesji. Gospodarze bezskutecznie próbowali wezwać pomoc. Dlaczego powiatowy lekarz weterynarii nie zareagował? Jak się tłumaczy?

Przypomnijmy, sarenka była osłabiona i ledwo trzymała się na nogach. Zmarła po kilku godzinach. Sekretarz koła łowieckiego "Dzik" po prośbie właściciela posesji zaalarmował powiatowego lekarza weterynarii. Gdy zadzwonił, usłyszał od odbierającej telefon, że lekarza weterynarii nie ma, ale gdy się pojawi, natychmiast zainteresuje się sprawą. Dlaczego tak się nie stało? - Powiatowy lekarz weterynarii nie dysponuje materialnymi środkami umożliwiającymi odłowienie i unieruchomienie dzikiego zwierzęcia - napisała do "Pomorskiej" Magdalena Czerkawska-Tyborska. - Nie posiada również środków farmakologicznych umożliwiających uśmierzenie bólu albo skrócenie cierpień zwierzęcia. Takimi środkami dysponuje natomiast lekarz weterynarii wolnej praktyki.
Zdaniem Czerkawskiej-Tyborskiej, sprawę trzeba było zgłosić do urzędu miejskiego, który na mocy ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach powinien zająć się sprawą sarenki. Według powiatowej lekarz weterynarii urząd powinien mieć zabezpieczone "środki osobowe i techniczne" umożliwiające odłowienie dzikiego zwierzęcia w sposób bezpieczny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska