Przypomnijmy, sarenka była osłabiona i ledwo trzymała się na nogach. Zmarła po kilku godzinach. Sekretarz koła łowieckiego "Dzik" po prośbie właściciela posesji zaalarmował powiatowego lekarza weterynarii. Gdy zadzwonił, usłyszał od odbierającej telefon, że lekarza weterynarii nie ma, ale gdy się pojawi, natychmiast zainteresuje się sprawą. Dlaczego tak się nie stało? - Powiatowy lekarz weterynarii nie dysponuje materialnymi środkami umożliwiającymi odłowienie i unieruchomienie dzikiego zwierzęcia - napisała do "Pomorskiej" Magdalena Czerkawska-Tyborska. - Nie posiada również środków farmakologicznych umożliwiających uśmierzenie bólu albo skrócenie cierpień zwierzęcia. Takimi środkami dysponuje natomiast lekarz weterynarii wolnej praktyki.
Zdaniem Czerkawskiej-Tyborskiej, sprawę trzeba było zgłosić do urzędu miejskiego, który na mocy ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach powinien zająć się sprawą sarenki. Według powiatowej lekarz weterynarii urząd powinien mieć zabezpieczone "środki osobowe i techniczne" umożliwiające odłowienie dzikiego zwierzęcia w sposób bezpieczny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Paulina Sykut pęta stopy w imię pracy. Człapie w butach, które są koszmarem ortopedów
- Szykulska od lat żyje w samotności. Miała kłopoty ze sobą, potrzebny był lekarz
- Oglądasz "Usterkę"? Będziesz zaskoczony, jak mieszka jej prowadzący Dominik Strzelec!
- Piękna Niezgoda odsłoniła zgrabne nogi w mini. Niesamowite, jak miłość ją uskrzydla!