- Jeśli nikt zdecydowanie nie zareaguje, dojdzie do dramatu - mówi pan Przemysław. To on, wraz z żoną i dziećmi (2 i 4 lata), wystąpił do komendanta wojewódzkiego policji o ochronę. Czuje się zagrożony przez sąsiadkę groźbami i wyzwiskami.
„Pozabijam te pierd...ne bachory!”, „Zabiję cię, ty k...wo!” - wielokrotnie słyszała żona pana Przemysława. Chora sąsiadka zaczepia ją na klatce i przed blokiem, wali w sufit, trzaska drzwiami, zostawia liściki na wycieraczce, uporczywie naciska dzwonek itp. Pretensje ma o rzekomo zbyt głośne zachowanie dzieci.
- To mieszkanie było w naprawdę okazyjnej cenie. Kupiliśmy je przed rokiem od ludzi, którzy jak się okazało, też cierpieli z powodu sąsiadki. Spółdzielnia i policja mają całe segregatory pism i skarg na nią. Najkrócej mówiąc, kupiliśmy mieszkanie z wadą - mówi pan Przemysław.
Pani Beata (imię zmienione), sąsiadka mieszkająca pod rodziną pana Przemysława, ma ataki niespotykanej agresji.
- O, to tylko trzy nagrania. Zaznaczam, że wykonane z naszego mieszkania - pan Przemysław odtwarza pliki z komórki.
Pierwsze nagranie to wulgarne wyzwiska i groźby pani Beaty pod adresem matki. Na drugim słuchać krzyki adresowane do sąsiadów z góry. „Ty ch...u z góry!!!” - krzyczy pani Beata. Słuchania trzeciego nagrania już sobie oszczędzamy.
Czytaj również: Po zdrowie coraz dłuższa kolejka. Na endoprotezę czeka się nawet pięć lat
Z relacji pana Przemysława wynika, że sąsiadce przeszkadzają rozmaite dźwięki: prawdziwe i wyimaginowane. Np. tupanie dzieci (rzekomo celowe), siusianie w WC przed godziną szóstą rano, przesuwanie żabek do firanek i inne.
- Te niby złośliwe dźwięki budzą w sąsiadce agresję. Krzyczy, wyzywa, trzaska drzwiami, grozi. Moja żona słyszała już na przykład „Zabiję cię, ty k...o” albo „Pozabijam te pier...ne bachory!”. Doszło do tego, że gdy jestem w pracy, boi się z dziećmi (2 i 4 lata) wyjść z domu - mówi mężczyzna.
Jak już wspomnieliśmy, zdesperowany pan Przemysław w listopadzie poprosił komendanta wojewódzkiego policji o ochronę dla rodziny.
- Odpowiedzi jeszcze nie dostałem. Pociesza mnie zapewnienie od dzielnicowego z Rubinkowa, że w sytuacji zagrożenia, żona zawsze może po niego zadzwonić - dodaje.
Pani Beata i jej rodzina ewidentnie sami wymagają pomocy.
Policja od 2015 roku skierowała do sądu aż trzynaście wniosków o ukaranie kobiety. Dziesięć z powodu zakłócania ciszy nocnej, a trzy ze względu na nieuzasadnione wzywanie policji. Do VIII Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Toruniu trafiła też sprawa o groźby karalne, kierowane przez panią Beatę pod adresem sąsiadów.
W tej sprawie, 19 lipca bieżącego roku, Prokuratura Toruń-Wschód wnioskowała o umorzenie ze względu na niepoczytalność i skierowanie pani Beaty na terapię.
- We wrześniu odbyła się rozprawa. W aktach przeczytałem, że biegli psychiatrzy rozpoznali u sąsiadki schizofernię, objawy paranoidalne i maniakalne. Stwierdzili też, że stanowi zagrożenie dla porządku prawnego. Niestety, termin kolejnej rozprawy wyznaczono dopiero na 24 stycznia przyszłego roku. Boję się, co do tego czasu się wydarzy - dodaje pan Przemysław.
Pani Beata skarży się między innymi na cienkie ściany w wieżowcu, rodziców, policjantów i lekarzy psychiatrów. To inteligenta i ładna kobieta, po prostu wymagająca pomocy.
Żona pana Przemysława apelowała o pomoc do szpitala, z którego panią Beatę wypisano na własne żądanie oraz do Spółdzielni Mieszkaniowej „Na Skarpie”. W obu przypadkach zalecono jej szukać pomocy na policji, jako instytucji właściwej do interwencji.