- Pracuję na czarno. Wolę dostać 1500 zł na rękę, niż niecałe 1000 zł, bo pewnie tyle zarobiłbym, gdybym był oficjalnie zatrudniony. A tak również pieniądze na ZUS i podatki trafiają do mojej kieszeni. W efekcie mam więcej niż wynosi minimalna pensja - mówi anonimowo mężczyzna, który dorabia u gospodarzy w miejscowości pod Inowrocławiem.
Pracuję na czarno, ale lekarza mam darmowego
- Nie boję się żadnej roboty: pomagam w polu, przy obejściu, czasami naprawię samochód. Zgłosiłem się do urzędu pracy, ale tylko dlatego, by móc chodzić za darmo do lekarza - nie kryje mieszkaniec naszego regionu.
Czytaj też: Praca na czarno. Czy szefowie firm muszą łamać prawo?
Takich osób jest u nas więcej. Są i tacy, którzy rejestrują się w pośredniakach, aby np. otrzymywać zasiłki z pomocy społecznej, a i tak dorabiają w szarej strefie. Niektórzy nie mają wyboru, czyli pracują na czarno, żeby w ogóle coś robić. Inni nie chcą dzielić się z państwem swoimi dochodami. Pracodawcy, szczególnie ci z mniejszych (czytaj biedniejszych) firm, też coraz chętniej idą im na rękę.
- Jesteśmy regionem rolniczym, stąd nie brakuje nam zajęć dorywczych, czyli, nazwijmy rzecz po imieniu, szarej strefy - komentuje Mirosław Ślachciak, prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców i Przedsiębiorców. - Mamy ubogie tereny dziedziczonej biedy, gdzie od pokoleń praktykowane jest, by czerpać dochody z innych źródeł niż praca.
Stąd mogą powstawać rozbieżności między oficjalnymi i nieoficjalnymi statystykami dotyczącymi bezrobocia. Według Ślachciaka wynikają też m.in. z wysokich kosztów pracy. - Każda złotówka wypłacona na rękę pracownikowi kosztuje firmę prawie jeszcze raz tyle. Trzeba zapłacić ZUS, podatki, a jeśli ktoś zachoruje również za pierwsze 30 dni zwolnienia. Etatowcy chorują średnio 27 dni w roku, więc koszty ponoszą przede wszystkim ich szefowie. Trudno dziwić się, że przedsiębiorcy nie chcą legalnie zatrudniać. Nie zawsze idzie dobrze w biznesie, a państwo zawsze upomni się o swoje.
Prezes KPZPiP twierdzi, że gdy pensja minimalna wzrośnie od przyszłego roku do 1500 zł brutto, jeszcze więcej osób skryje się szarej strefie. Jeszcze bardziej zwiększą się też rozbieżności między oficjalnymi i nieoficjalnymi statystykami.
Rzeczywisty poziom bezrobocia pokazują zaś Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności. Tutaj do osób o takim statusie zaliczają się tylko aktywnie poszukujące etatu i gotowe do jego podjęcia.
Praca na czarno? Kwitnie u nas
W Polsce są województwa, w których różnice są niewielkie, np. w Wielkopolsce to zaledwie 0,2 proc. W Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową przekonują, że tam, gdzie są największe - Kujawsko-Pomorskie trafiło na 3 miejsce w kraju - szara strefa kwitnie najbardziej.
Czytaj też: Kujawsko-Pomorska Lista Płac 2010. Podsumowanie: zarabiamy więcej, ale na czarno (raport specjalny)
