Młoda bydgoszczanka skończyła studia i rozpoczęła poszukiwania pracy. Została przyjęta na okres próbny do jednej z kawiarni mieszczących się w centrum miasta. - Moja siostrzenica przepracowała tam jako kelnerka tydzień - opowiada nasz Czytelnik. - Nie dostała żadnej umowy, nie było też mowy o wynagrodzeniu. Nawet napiwki musiała oddawać.
Nie przeszła też żadnych badań. Po tygodniu dowiedziała się od szefowej, że pomyślnie przeszła próbę i od poniedziałku może zacząć. - Jednak akurat w tym dniu miała egzamin na prawo jazdy - opowiada mężczyzna. - Właścicielka kawiarni zgodziła się, aby przyszła następnego dnia.
Tutaj jednak spotkała ją niemiła niespodzianka.
- Od kelnerki dowiedziała się, że na jej miejsce została przyjęta inna dziewczyna. Również na tydzień próbny i też bez żadnej umowy - dodaje nasz Czytelnik.
Odwiedziliśmy kawiarnię. Niestety szefowej nie było na miejscu. Na nasze pytania dotyczące warunków zatrudnienia usłyszeliśmy, że książeczka sanepidowska nie jest wymagana, a na początek oferowana jest umowa zlecenie. Udało nam się jednak skontaktować z właścicielką telefonicznie. - Wiem chyba, o którego z pracowników chodzi - usłyszeliśmy. - Nikogo nie oszukujemy. Ta osoba się więcej u nas nie pojawiła. Nie przyszła również po wynagrodzenie. Nie odbierała telefonów. Zapraszam tą panią po odbiór pieniędzy, bo u nas nie ma czegoś takiego, jak praca za darmo.
Więcej w dzisiejszym, papierowym wydaniu "Pomorskiej" lub w internecie na www.plus.pomorska.pl
***
Prognoza pogody na 10.02.2016. TVN Meteo Active/x-news
Polecamy na pomorska.pl:
Wirusy atakują, a my chorujemy. Najbardziej narażone są dzieci