Co ciekawe, pan Mateusz rywalizować będzie tam m. in. ze swoim kolegą, z którym codziennie spotyka się w kuchni inowrocławskiego lokalu - Dariuszem Zającem z Torunia.
Mateusz Kręcina pochodzi z Bielska Białej. Jak podkreśla, o tym, że trafił do Inowrocławia zdecydował przypadek. - Jestem typowym obieżyświatem, który żyje na walizkach. Pracowałem już w wielu bardzo dobrych restauracjach, także tych za granicą. Jakiś czas temu zeszły się drogi moje i właściciela "Penelopy". Przyjechałem do Inowrocławia, oceniłem możliwości restauracji i doszedłem do wniosku, że można tutaj robić dobrą kuchnię - wspomina nasz reprezentant w "Top Chef".
Skąd wziął się pomysł na udział w kucharskiej rywalizacji przed kamerami? - Naciskali moim znajomi, więc wysłałem zgłoszenia. W końcu zostałem zaproszony na casting i tak znalazłem się w programie - przypomina pan Matuesz.
Przeczytaj również: Monika postawiła na karierę w programach kulinarnych. Znamy ją z Masterchefa, teraz wystąpiła w Ugotowanych
Przedstawiciel "Penelopy" prezentowany jest jako szef kuchni, sędzia zawodów kulinarnych, człowiek marzący o własnej akademii kulinarnej. Osoba o takich rekomendacjach ma prawo obawiać się surowej oceny jurorów. - Chcę sprawdzić siebie samego, poddać ocenie to co robię. Dowiedzieć się, jak moją pracę oceniają fachowcy. Zdaję sobie też sprawę z tego, że "Top Chef" jest rywalizacją fair play pomiędzy kucharzami. Bardzo dobrymi kucharzami - mówi szef kuchni.
Mateusz Kręcina zwraca też uwagę na to, że do udziału w programie nie da się przygotować czytając przed każdym odcinkiem fachowe lektury. - To typowy kulinarny freestyle. Nikt nie wie, jakie danie będzie musiał przygotować oraz jakimi produktami będzie dysponować. Tu trzeba mieć ogromne doświadczenie i głowę pełną pomysłów. Zdaje sobie z tego sprawę każdy kucharz, który decyduje się stanąć do rywalizacji w "Top Chef" - słyszymy od reprezentanta Inowrocławia.
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców