Zobacz wideo: To już pewne. W 2021 roku będzie Czternasta Emerytura.
Błąd przy porodzie w Brodnicy. Zawinili lekarze
Sąd Okręgowy w Toruniu po sześcioletnim procesie uznał, że na brodnickiej porodówce lekarze dopuścili się błędu medycznego. Choć małowodzie wskazywało na konieczność pilnego wykonania cesarskiego cięcia pacjentce, nie zrobili tego. Okscytocyną wywoływali poród naturalny. Kobieta godzinami rodziła w bólach. Co najistotniejsze w sprawie, w trakcie porodu nie monitorowano stanu płodu za pomocą KTG.
Polecamy
Dziecko przyszło na świat z 1 punktem w 10-punktowej skali Apgar, w ostrym niedotlenieniu okołoporodowym. Cierpi na czterokończynowe porażenie spastyczne, padaczkę i głęboką niepełnosprawność intelektualną. Nie siada, nie mówi, nie je samodzielnie. Do końca życia będzie wymagać całodobowej opieki. Teraz rodzina otrzyma 1 mln zł zadośćuczynienia i 312 tys. zł za koszty dotychczasowej opieki, a wszystko z odsetkami od 2015 roku. Do tego: po 5,5 tys. zł renty co miesiąc obietnicę pokrycia kosztów dalszego leczenia w przyszłości. Tak mówi prawomocny wyrok.
-Żadna kwota nie skompensuje utraty zdrowia. Pozyskane środki mogą jednak wpłynąć na poprawę jakości funkcjonowania rodziny i pomocy dla dziecka. Wielotorowe leczenie rehabilitacja pochłaniają przecież ogromne pieniądze - podkreśla Małgorzata Klemczak z kancelarii KMK Progres w Bydgoszczy, która zajmowała się sprawą.
Oto najlepsze zdjęcia porodów. Te fotografie narodzin przeła...
Prawnie przed sądem reprezentowała matkę bydgoska adwokat Alicja Kempa.
Zapłaci szpital w Grudziądzu i PZU. Ile i za co dokładnie?
Proces przed Sądem Okręgowym w Toruniu trwał 6 lat. Wyrok zapadł w styczniu 2021 roku i jest już prawomocny. Sąd przyznał zapłatę małoletniej dziewczynce, reprezentowanej przez matkę. Uznał, że na porodówce w Brodnicy lekarze dopuścili się błędu medycznego. Jak zaznaczyła sędzia Elżbieta Stępniewicz, kluczowe okazały się opinie biegłych na czele z ekspertyzą biegłych z Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Polecamy
- Tak mieszkają gwiazdy sportu! Zobacz apartamenty Małysza, Lewandowskiego, Kubackiego
- Kumulacja Lotto rozbita! Wygrał gracz z województwa kujawsko-pomorskiego!
- Toruńskie szpitale na granicy wytrzymałości! Brak łóżek dla chorych na Covid-19
- USA: Szczepionka AstraZeneca w 100 proc. chroni przed ciężkim przebiegiem choroby
Poród i błędy miały miejsce w roku 2009. Wówczas brodnicka porodówka była częścią szpitala w Grudziądzu (lecznica w Brodnicy jest placówką samodzielną od 2013 roku). Stąd wyrok nakazujący zapłatę - solidarnie - Regionalnemu Szpitalowi Specjalistycznemu im. dr. Władysława Biegańskiego w Grudziądzu i jego ubezpieczycielowi: PZU SA.
Orzeczeniem sądu wypłacić należy: 1 mln zł zadośćuczynienia z odsetkami od 2015 roku, 312 tys. zł tzw. renty skapitalizowanej, czyli kosztów opieki nad dzieckiem w minionych latach (znów z odsetkami), po 5540 zł co miesiąc renty, wyrównanie renty za okresy minione, ponad 23 tys. zł zwrotu części kosztów procesowych. Do tego szpital i ubezpieczyciel pokryć mają 72 tys. 499 zł kosztów sądowych.
To jednak nie wszystko. Wyrokiem Sądu Okręgowego w Toruniu szpital i PZU będą finansowo odpowiadać za skutki porodu, jakie jeszcze mogą się pojawić w przyszłości, do poziomu 46 tysięcy 500 euro.
Przeczytaj koniecznie: Błąd przy porodzie w Inowrocławiu. Co zeznali lekarze?
Jakich błędów dopuszczono się przy porodzie?
Jak ustalił sąd w oparciu o opinie biegłych, zeznania licznych świadków i dokumentację, lekarze w Brodnicy popełnili kilka błędów. Ciąża kobiety przebiegała wzorowo. Nie było podejrzeń wad rozwojowych płodu. Wbrew późniejszym twierdzeniom medyków, pacjentka nie miała też infekcji dróg moczowych.
Przyjęta na porodówkę kobieta była w stanie, który kwalifikował ją do wykonania cesarskiego cięcia. Nie zrobiono tego mimo małowodzia, ryzyka niedotleniania płodu, sączących się zielonych wód płodowych, aspiracji smółki. Naturalny poród stymulowano oksytocyną. Przez ten czas zaniedbano monitorowania stanu płodu ciągłym zapisem KTG. Efekt? Po kilku godzinach pacjentka urodziła dziewczynkę w stanie głębokiego niedotlenienia. Dziecko dostało 1 punkt w skali Apgar i musiało być przewożone do specjalistycznej placówki leczniczej.
Długie lata leczenia i rehabilitacji. I tak do końca życia
Dziewczynka dotknięta jest czterokończynowym porażeniem spastycznym, padaczką i głęboką niepełnosprawnością intelektualną. Ma uszkodzony system nerwowy i wzrok. Wymaga i wymagać będzie już do końca życia całodobowej opieki. Nie siada, nie mówi, nie załatwia sama potrzeb fizjologicznych; trzeba ją karmić, myć, ubierać, pampersować.
Od urodzenia (rok 2009) do dziś wymaga specjalistycznego leczenia oraz rehabilitacji. Co oczywiste, opieka nad takim dzieckiem zmieniła też na zawsze życie całej rodziny.
Zeznania lekarza sąd uznał za niewiarygodne
Jak wspomnieliśmy, sprawa trafiła w trybie cywilnym na wokandę w roku 2015. Wcześniej nie była przedmiotem żadnego postępowania karnego. Tak czy inaczej, na mocy prawomocnego wyroku stwierdzono błąd w sztuce medycznej.
Jak bronili się medycy u ubezpieczyciel? Twierdzili, że stan zdrowia dziecka był wynikiem rzekomej infekcji dróg moczowych matki. Nie znalazło to jednak potwierdzenia w toku procesu. W jego trakcie przesłuchiwano tez oczywiście personel medyczny, różnego stopnia. Świadkowie często zasłaniali się niepamięcią, wynikającą z upływu czasu. Jednak zeznania lekarza ginekologa-położnika, twierdzącego, że przypomina sobie podpięcie pacjentki do KTG, sąd jasno określił jako niewiarygodne.
Wyrok Sądu Okręgowego w Toruniu jest już prawomocny. Zapadł po 6-letnim procesie.
- Sprawa trafiła na wokandę pod koniec 2015 roku. Przez kilka miesięcy poprzedzających ten fakt zmierzałam do zakończenia sprawy polubownie - zaznacza Magdalena Klemczak z kancelarii KMK Progres w Bydgoszczy.
