Zobacz wideo: W restauracji zapłacimy teraz więcej.
Znęcał się nad pracownicą komendy?
Pan Paweł to drobny przedsiębiorca. Pani Aneta to pracownica administracyjna Komendy Miejskiej Policji w Toruniu. Małżonkowie są w trakcie burzliwego, trwającego już kolejny rok rozwodu. W jego trakcie kobieta zawiadomiła prokuraturę o tym, że mąż znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie. Miał ją m.in. przez ponad dwa lata "systematycznie bić".
30 czerwca 2020 roku pan Paweł został uznany winnym znęcania się i skazany na rok więzienia, w zawieszeniu na dwa laty próby. Wyrok wydał Sąd Rejonowy w Mławie (sprawa toczyła się tam z uwagi na tzw. ekonomikę procesową - z tej okolicy pochodzili świadkowie, głównie krewni pani Anety).
Warto przeczytać
Proces apelacyjny obnażył jednak prawdę: prawdziwe pobudki kobiety, niespójne zeznania świadków niedowodzące przemocy i brak innych dowodów. Sąd Okręgowy w Płocku całkowicie uniewinnił mężczyznę. -Powoli teraz odzyskuję wiarę w polski wymiar sprawiedliwości - mówi pan Paweł.
Co się naprawdę działo między żoną a mężem?
Według żony, toruńskiej prokuratury i sądu I instancji, pan Paweł miał systematycznie bić kobietę i dręczyć ją psychicznie. Świadczyć o tym miały: relacja pani Anety, zeznania świadków z jej rodziny (nie było naocznych), wiadomości SMS-owe. Ten materiał dowodowy w ocenie sędzi Janiny Jankowskiej z Sądu Okręgowego w Płocku nie dowodził jednak przestępstwa i został nad wyraz swobodnie oceniony przez sąd pierwszej instancji.
Tak złodzieje oznaczają mieszkania, które chcą okraść. Znala...
Uzasadnienie prawomocnego wyroku uniewinniającego liczy sobie kilkadziesiąt stron i nie zostawia suchej nitki na mławskiej Temidzie. Konstatacja brzmi tak: "Brak dowodów, aby oskarżony w sposób umyślny zadawał żonie dotkliwe cierpienia moralne, czy też spowodował u niej dotkliwy ból fizyczny i robił to systematycznie przez 17 miesięcy we wspólnym miejscu zamieszkania, a następnie przez 9 miesięcy w miejscu zamieszkania jej rodziców i po powrocie do Torunia. Pomiędzy małżonkami w okresie wspólnego zamieszkiwania dochodziło do wzajemnych kłótni, wzajemnego poniżania się, obrażania, a w nielicznych przypadkach do popychania czy uderzania w różne części ciała. Wzajemnie też dokuczali sobie np. zamknięciem męża w kotłowni czy żony w garderobie. Te zachowania nie nosiły jednak cech wzajemnego znęcania się, ponieważ nie były to systematycznie powtarzające się zdarzenia przynoszące krzywdzonej osobie ból czy dotkliwe cierpienie moralne" - podsumowała sędzia.
Wystawał przed domem, bo chciał zobaczyć córkę
Sądowi Okręgowemu w Płocku nie umknęło i to, obok błędnie ustalonego stanu faktycznego, że pobudką założenia przez żonę sprawy karnej o znęcanie się był trwający rozwód. A w jego tle - przepychanki o opiekę nad dzieckiem. Kolejny już rok pan Paweł skarży się, że kontakty z córką ma ograniczane, a często wręcz blokowane.
Zobacz także
"Sąd I instancji w ogóle pominął zachowanie matki dziecka wobec ojca, która utrudniała mu kontakty z dzieckiem (...). Jeżeli ojciec chce odwiedzić dziecko w Dniu Dziecka, a matka mu na to nie pozwala, to kierując się zasadami wiedzy i doświadczenia życiowego nie sposób przypisać oskarżonemu, że chce dręczyć matkę, bo wystaje przed blokiem oczekując, że może zauważy dziecko przez okno" - odnotowano w uzasadnieniu wyroku.
Płocka Temida zauważyła, że równie dobrze to pana Pawła można by uznać tutaj za dręczonego psychicznie, bo był i jest izolowany od córki, którą kocha ponad wszystko, a przecież nieuzasadniona rozłąka rodzica z dzieckiem wskutek zachowanie drugiego rodzica także naraża go na stres i cierpienie psychiczne" - zaznaczyła sędzia.
Pan Paweł po prawomocnym wyroku uniewinniającym czuje ulgę. -Ale trudno opisać wszystko, co przeżyłem przez ostatni rok. Żyłem z łatą "potwora", miałem blokowane kontakty z córką, groziła mi eksmisja z domu. Odbiło się to wszystko na moim zdrowiu. Dopiero teraz odzyskuję wiarę w sprawiedliwość - kończy.
PS Imiona małżonków zostały zmienione.
