Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera w Teatrze Horzycy. W "Udając ofiarę" trochę zabrakło Hamleta

MJ
Wątki komiczne przeważyły nad całością, więc tragiczny finał nie wypadł wiarygodnie.
Wątki komiczne przeważyły nad całością, więc tragiczny finał nie wypadł wiarygodnie. Lech Kamiński
Pierwszy spektakl wyreżyserowany przez Bartosza Zaczykiewicza, nowego dyrektora artystycznego Teatru Horzycy pokazuje, że rewolucji na toruńskiej scenie raczej nie powinniśmy się spodziewać.

Na otwarcie pierwszego zaprogramowanego przez siebie sezonu w Teatrze Horzycy Bartosz Zaczykiewicz przygotował inscenizację dramatu braci Olega i Władimira Presniakowów "Udając ofiarę".

Głównym bohaterem jest trzydziestoletni Wala, który w milicyjnych wizjach lokalnych, służących rekonstrukcji przebiegu morderstw, odgrywa rolę ofiary. Dramat nazywany "łobuzerską parafrazą Hamleta" podbija dziś europejskie sceny.

Bartosz Zaczykiewicz spotkał się już z tym tekstem dwa lata temu w olsztyńskim Teatrze im. Stefana Jaracza, reżyserując przedstawienie dyplomowe studentów aktorstwa.I ma do tekstu szacunek, nie poprawia go i prawie nie skraca. Przed toruńską premierą przyznał, że tragikomedia jest jego ulubionym gatunkiem. Mówił, że pociąga go połączenie czarnego humoru z refleksją nad ludzkim bytem.

Taki mariaż wysokiego z niskim, śmiesznego z tragicznym nie jest niczym nowym w repertuarze toruńskiej sceny. Wcześniej taką mieszankę regularnie serwowała nam Iwona Kempa, poprzedniczka Zaczykiewicza na stanowisku dyrektora artystycznego. Pod tym względem "Udając ofiarę" trafia w przyzwyczajenia widowni.

Zobacz także: Magia teatru przyciągnęła do Horzycy tłumy torunian [zobacz zdjęcia]

Hamlet naszych czasów

Dlaczego Wala (w tej roli Maciej Raniszewski) to trochę współczesny Hamlet? Jego ojciec zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach, a duch, który objawia się chłopakowi - nie pozostawia złudzeń: "Posłała mnie w drogę żona moja... i brat mój" - wyznaje. Wala ma też dylematy, jednak inne niż bohater Szekspira: nie potrafi zdecydować, czy rozstać się czy raczej ożenić z dziewczyną, z którą jest od kilku lat. Jak zauważa jego matka - od wszystkiego się uchyla i wykręca. Woli unikać, niż angażować się w cokolwiek, woli udawać, niż po prostu żyć. Taką diagnozę ustami Kapitana milicji (świetny Michał Marek Ubysz) bracia Presniakowowie stawiają zresztą całemu pokoleniu dzisiejszych 20-, 30-latków.

Powiedzenie "jakie czasy, taki Hamlet" sprawdzałoby się znakomicie. Tylko że w toruńskim spektaklu (który pod wieloma względami jest bliźniaczo podobny do wcześniejszej olsztyńskiej realizacji), lepiej wypadają wątki komiczne i to one dominują nad całością. Grzegorz Wiśniewski, który odgrywa kolejnych podejrzanych, świetnie wydobywa absurdy groteskowych śledztw. Wspierają go w tym Arkadiusz Walesiak i Mirosława Sobik jako para nierozgarniętych milicjantów.

Skąd wziął się finał?

Jednak pod warstwą śmiechu gubi się główny bohater: zalękniony, samotny, pogubiony. W związku z tym tragiczny finał nie wypada przekonująco: nadchodzi niespodziewanie, zakłócając dotychczasowy rytm przedstawienia. Nie wiemy, dlaczego do niego doszło. Nie widzieliśmy procesu, który doprowadził Walę do ostatecznych decyzji. Jego deklaracje o strachu przed śmiercią i chęci "zaszczepienia" się na nią przez udawanie ofiar, też nie znajdują poparcia na scenie. Ten zgrzyt jest najpoważniejszą wadą spektaklu, zrobionego w sumie "po bożemu" - bez efekciarstwa, ale i bez specjalnej błyskotliwości.

Zalety? Interesująca i funkcjonalna scenografia autorstwa Izy Toroniewicz. Z trzech stołów, kilku krzeseł i konstrukcji tworzącej zarys ścian i drzwi bez trudu udaje się nakreślić kolejne miejsca zbrodni (po mistrzowsku na scenie przedstawiono basen). Ładnie wypadają sceny, w których pojawiają się symboliczne postaci Marynarzy. Ich obecność, mechaniczne gesty i towarzyszące im światło, podkreślają przenikanie się świata realnego z innym transcendentnym porządkiem. Gdy ostatnie ofiary zarzucają na siebie marynarskie kołnierze, widzimy pochód umarłych, niepokojąco do siebie podobnych, bo zrównanych wobec śmierci.

Sezon w Horzycy rozpoczął się bez fajerwerków, ale i bez wielkiej klapy. Jak będzie dalej? Już w najbliższą sobotę kolejna premiera: "Witaj, Dora" w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska