Zaginięcie w Boże Narodzenie Marcina Tchorzewskiego to jedna z najbardziej bolesnych i tajemniczych spraw tego typu. Każde grudniowe święta od 11 lat dla bliskich i licznych znajomych Marcina oznaczają wspominanie czasu, kiedy widzieli go po raz ostatni. I pytania, co się z nim naprawdę stało.
Sporo, niestety, wskazuje na to, że losy młodego mężczyzny mogły potoczyć się tragicznie. Policji i prokuraturze jednak nie udało się rozwikłać tajemnicy tego zaginięcia. Zmagający się z psychicznym cierpieniem i chorobą artysta do dziś nie dał znaku życia. Nie znaleziono też jednak jego ciała, więc pewności co do żadnego scenariusza brak.
Ostatni raz widziany 25 grudnia, gdy wychodził z klubu "Desperados" na ul. Kopernika
"Czwórka", "Cztery", "Czteras" - pod takimi pseudonimami był znany w artystycznym środowisku Torunia Marcin Tchorzewski, raper i malarz.
- Żył z dnia na dzień, nie miał planów na przyszłość, nie myślał o zakładaniu rodziny. Żył życiem artysty ulicznego. Tu coś zarapował, tu ktoś mu piwo postawił, dał papierosa, tam nagrał dla kogoś piosenkę – opowiadał Piotr „Zelo" Zelazkiewicz, kolega zaginionego Marcina reporterom programu "Interwencja Polsatu".
Grzegorz Tchorzewski, ojciec zaginionego, w tym samym programie nie krył, że syn chorował na schizofrenię paranoidalną. - Leczył się od kilku lat - mówił.
W krytycznym grudniu 2013 roku Marcin jednak czuł się całkiem dobrze. 25 grudnia wyszedł z domu. Wiadomo, że odwiedził kilka klubów. Ostatni raz widziany był w „Desperado" przy ulicy Kopernika na toruńskiej starówce. - Pożegnaliśmy się. Powiedział, że idzie dalej. Nie wykazywał oznak zaniepokojenia, zachowywał się absolutnie normalnie – relacjonował Piotr „DJ Ike" Zawałkiewicz, kolega Marcina.
Marcin oddalił się dalej, ulicami starówki. I... tu ślad się urywa. "Czteras" do domu już nigdy nie wrócił. Nie skontaktował się z bliskimi w jakikolwiek sposób.
Jednak po tygodniu, nad Wisłą, kilka kilometrów od starówki, gdzie widziano Marcina ostatni raz, znaleziono jego rzeczy osobiste: dokumenty, sprzęt elektroniczny i karty Tarota.
Poszukiwania, nagroda pieniężna i zagadka nierozwikłana do dziś
Marcina Tchorzewskiego poszukiwało mnóstwo osób. Po pierwsze, co "Nowości" relacjonowały przed laty, ojciec i brat oraz inni członkowie rodziny. Ale intensywnie szukali go także przyjaciele, znajomi, a także wiele nieznających go osób - na przykład internauci z różnych części kraju.
Oczywiście, poszukiwania prowadziła również policja. Jednak mimo szeroko zakrojonych poszukiwań i wyznaczonej przez ojca Marcina nagrody finansowej, nie udało się dotrzeć do żadnych informacji na temat wydarzeń z tamtej nocy. Od 11 lat sprawa pozostaje niewyjaśniona.
- Ojcowska intuicja podpowiada mi, że on raczej nie żyje, na dziewięćdziesiąt kilka procent. Nie ma dnia, żebym o nim nie myślał – mówił "Interwencj Polsatu" ojciec Grzegorz Tchorzewski. Dodając wtedy, że jeszcze ma wiarę w to, iż program telewizyjny pomoże rozwikłać tajemnicę zaginięcia Marcina. Policji uczynić się tego nie udało.
WAŻNE. Dziś Marcin Tchorzewski miałby (ma?) 41 lat
- Marcin Tchorzewski, 30-letni wówczas mężczyzna, ostatni raz widziany był w nocy z 25 na 26 grudnia 2013 roku. Wychodził wtedy z klubu nocnego „Desperado” w Toruniu na ulicy Kopernika. Dziś mężczyzna miałby (ma?) 41 lat.
- Marcin ma około 178 cm wzrostu, jest ciemnym szatynem, ma oczy koloru piwnego. W czasie zaginięcia miał szczupłą budowę ciała, ważył około 70 kg. W dniu zaginięcia miał na sobie czapeczkę z daszkiem, sportową bluzę bez kaptura w kolorze bordowym oraz jasne spodnie.
