www.pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Sprawa sięga 2004 roku. Wtedy okazało się, że profesor Jerzy T., naukowiec, pracujący w uczelniach w Bydgoszczy, Toruniu i Krakowie, sprzedaje nielegalną szczepionkę na raka mózgu. To nie wszystko. Profesor Jerzy T. twierdził, że jego lek jest tak skuteczny, że może uleczyć inne nowotwory, choćby ginekologiczne. Jego pacjentami byli więc nie tylko zrozpaczeni rodzice śmiertelnie chorych na raka mózgu dzieci, ale także inni chorzy, w tym kobiety, cierpiące na raka macicy.
Całkiem inny profesor
Pierwsze, niepokojące sygnały o praktyce doktora T. docierały już w 2002 roku. Zignorowano je, bo doktor T. uważany był za autorytet w dziedzinie nowotworów. Jak się okazało, naukowców o tym samym nazwisku było więcej. Szczególnie jeden - publikując swoje prace o raku - nieświadomie wyrobił dobrą opinię bydgoskiemu naukowcowi. Co gorsza - Jerzy T. nie wyprowadzał nikogo z błędu. To nie przeszkodziło śledczym obciążyć go zarzutami - oszustw i wyłudzeń.
Epokowe odkrycie
Doktor T. ma francuskie obywatelstwo od 1978 roku. W 2005 wyjechał z Polski i skutecznie uchylał się przed przesłuchaniami w bydgoskiej prokuraturze. Przesyłał m.in. zaświadczenia lekarskie. Wynikało z nich, że jest ciężko chory na serce. W 2009 roku wrócił do kraju.
Prokuratura Okręgowa przedstawiła mu 14 zarzutów, w tym wyłudzenia 80 tysięcy złotych od pacjentów lub ich rodzin i próby wyłudzenia pieniędzy od kolejnych pokrzywdzonych. Jerzy T. nie przyznał się do winy. Odmówił składania zeznań. Twierdzi, że dokonał epokowego odkrycia. Był tak przekonany o swoim geniuszu, że zeznał w prokuraturze, iż otrzyma za swoje wynalazki nagrodę Nobla. Śledczy jednak twierdzą, że jest szarlatanem. Dlaczego?Bo jego pacjenci umierali. Dzieci, dorośli, wszyscy...
Sąd nie chce się zdecydować
Proces profesora Jerzego T. miał się rozpocząć w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy.
- Akt oskarżenia już dawno jest w sądzie. Czekamy na jego decyzję - mówi JanBednarek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
Chodzi o kwalifikację prawną. Początkowo sprawę miał prowadzić Sąd Rejonowy, ale stwierdzono, że kwota domniemanych wyłudzeń jest większa. Sędziowie wzięli bowiem pod uwagę nie tylko kwoty, które Jerzy T. miał wyłudzić, ale także te, które proponował za swoje usługi. Stwierdzili, że kwota wszystkich wyłudzeń, wliczając usiłowania, przekracza limit określony w kodeksie karnym. Dlatego powinna być potraktowana jako przestępstwo większej wagi.