Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Protest zwolenników i przeciwników energii odnawialnej w Więcborku. Jedni i drudzy mają argumenty

Barbara Zybajło
- Co będzie za pięć, dziesięć lat? Wszędzie wokół nas będą wiatraki - mówi Leszek Skaza, miłośnik przyrodymiłośnik przyrody
- Co będzie za pięć, dziesięć lat? Wszędzie wokół nas będą wiatraki - mówi Leszek Skaza, miłośnik przyrodymiłośnik przyrody Barbara Zybajło
Ograniczenia strefy, w której można budować wiatraki, jednych cieszą, innym spędzają sen z powiek. Gmina nie zgadza się z nowymi dyrektywami. Miłośnicy przyrody zacierają ręce.

Budowa farm wiatrowych wywołuje dyskusje i wątpliwości. Ludzie obawiają się ich szkodliwego oddziaływania na organizm i otoczenie. Pojawiają się też głosy, że skrzydła mogą szkodzić ptakom. Zdania są jednak podzielone.

- Taki wiatrak to ja najchętniej chciałbym mieć na swojej działce - śmiał się spotkany przez nas mieszkaniec Runowa, gdzie już stoją dwa wiatraki. - Trzeba iść z postępem - twierdzi Janina Olczak z Runowa. - Za blisko zabudowań wiatraków być nie powinno, ale ta energia nie jest zła. Niech skrzydła się kręcą.

- Co będzie za pięć, dziesięć lat? - pyta natomiast Leszek Skaza, miłośnik przyrody. - Są firmy, które nie muszą się wkupywać w łaski, jak to robią firmy wiatrowe, dając pieniądze na imprezy.

Skaza twierdzi, że wiatraki nie tylko szkodzą zdrowiu, ale i krajobrazowi. - W tak turystycznej gminie jak nasza to cholerstwo wszędzie widać - narzeka.- Nawet zdjęcia nie można zrobić. A chociaż mamy zapaskudzony krajobraz, to za prąd i tak płacimy tak samo. Ja zalecałbym ostrożność. Zwłaszcza sołtysom, którzy biorą pieniądze od farm wiatrowych na wiejskie imprezy.

Firmy produkujące energię płacą. Nie tylko dają kasę na imprezy, ale także bulą za dzierżawę i podatki. - Z jednego wiatraka mamy 120 tys. zł rocznie - mówi Paweł Toczko, burmistrz Więcborka. - Za to można dużo zrobić. Czas przelotów ptaków już się skończył i żaden pod skrzydłami nie poległ.

Toczko nie kryje, że dla gminy dzierżawa kilku wiatraków to koniec finansowych kłopotów i początek inwestycji. Dlatego protestuje przeciwko dokumentowi sporządzonemu w urzędzie marszałkowskim. Dotyczy on odnawialnych źródeł energii oraz zasobów i możliwości wykorzystania ich w województwie.

Zgodnie z opracowaniem zalecana odległość farm wiatrowych od zabudowań mieszkalnych to 1 kilometr. 3 kilometry natomiast od zbiorników i cieków wodnych. - Jeśli będziemy się kierować tymi zasadami, to więcej wiatraków w gminie nie będzie - mówi Toczko. - To są warunki zaporowe.

Toczko twierdzi też, że problemem jest brak definicji. - Ciek wodny to jest rzeczka, ale i rów melioracyjny - mówi. - Gmin, które protestują, jest więcej.

Dokument jest obowiązujący, bo to wytyczne dla samorządów. Urząd marszałkowski wydał je, mając na uwadze nie tylko ochronę zdrowia, ale i krajobrazu. A ponieważ na wiatraki chrapka jest coraz większa, powstanie ekspertyza naukowa dotycząca wpływu energii wiatrowej na ochronę krajobrazu przyrodniczego i kulturowego województwa.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska