Twarde Pierniki Toruń - PGE Spójnia Stargard 92:88 (16:31, 28:23, 25:22, 23:12)
Twarde Pierniki: Pusica 28 (4), Gibbs 13 (2), Brunk 11, 8 zb., Cel 7 (1), Diduszko 3 oraz Tomaszewski 10, 9 zb., 4 as., Janczak 8, Gordon 7 (1), Kenić 5.
PGE Spójnia: Benson 23, Fortson 19, 11 zb., 8 as., Gruszecki 15 (5), Brenk 2 oraz Sulima 5, Kikowski 5 (1), Mathews 5 (1), Grudziński 5 (1), Śnieg 4.
Torunianie mecz z PGE Spójnią zaczynali już jako ostatni zespół w tabeli i jedyny w PLK z jedną wygraną na koncie. Stawka była więc ogromna, bo kolejna porażka u siebie stawiałaby zespół w sytuacji niemal beznadziejnej.
Zdjęcia meczu i kibiców na trybunach
W zespole PGE Spójni były trener Twardych Pierników Sebastian Machowski i trzech ekstorunianie, ale nikt tu nie miał sentymentów. W 4. minucie Milos Mitrović musiał prosić o czas, gdy po kolejnej kontrze za 3 trafił Karol Gruszecki (4:10). Więcej piłki w rękach dostał Gibbs, ale nie zmieniło to chaosu w ataku, defensywa praktycznie nie istniała, PGE Spójnia po niespełna 5 minutach miała 16 punktów na koncie. Goście swoje akcje rozgrywali jak na treningu i w tej kwarcie mieli już 17 punktów przewagi.
Sytuacji nie mogły tego zmienić pojedyncze udane akcje młodzieży Wojciecha Tomaszewskiego (wsad sezonu?), Szymona Janczaka czy Kacpra Gordona. Dopiero w 14. minucie pierwszą piłkę na pozycji rzutowej dostał Aaron Cel i od razu trafił za 3 (30:40).
To były jednak nieliczne poukładane akcje, większość po stronie toruńskiej była dziełem przypadku lub czekaniem pasywnym, co zrobi kolega z piłką w rękach. Od 2. kwarty nieco lepiej było w obronie, więc przewaga PGE Spójni kręciła się wokół 10 punktów.
W połowie 3. kwarty goście mieli już rekordową przewagę 18 punktów (52:70). Dopiero wtedy jeszcze raz zerwali się do walki: trafiał Pusica, akcję 2+1 zaliczył niewidoczny wcześniej Kenić, kilkoma akcjami popisał się Janczak. Przewaga topniała, aż po trafieniu z 9 metrów Pusicy był remis 76:76, a po chwili Twarde Pierniki po raz pierwszy w meczu prowadziły.
Było już 82:78, ale jak to w kilku meczach tego sezonu, torunian jakby przerażała wizja zwycięstwa. Kilka banalnych błędów, niepotrzebnych fauli i PGE Spójnia dostała w prezencie serię 6 punktów. Goście mieli Fortsona, który praktycznie w pojedynkę rozgrywał końcówkę.
Cichym bohaterem okazał się jednak ten, który wcześniej zawodził przez trzy kwarty: Gibbs trafił kluczową trójkę na 89:88, a w sumie zdobył 6 ostatnich punktów dla Pierników. Niezdrowych emocji nie brakowało do końca. Na 5 sekund przed końcem torunianie mieli piłkę i prowadzili 90:88. I popełnili błąd 5 sekund przy wyprowadzaniu z boku... PGE Spójnia z tego prezentu nie skorzystała, bo Clarke... wymaszerował z piłką poza boisko.
Sebastian Machowski: - Trudna porażka, w drugim kolejnym meczu tracimy przewagę 20 punktów. Po przerwie podjęliśmy zbyt wiele złych decyzji w ataku, pozwoliliśmy Twardym Piernikom na serie punktów i powrót do mecz.
Milos Mitrović: - Chcemy, żeby to był nowy początek dla naszej drużyny. Zawodnicy pokazali, że są wszyscy razem, Aaron zagrał z kontuzją, walczył, biegał, wszyscy pokazali, że stoją za swoim trenerem i bardzo się z tego cieszę. Plan zrealizowaliśmy, w obronie koncentrowaliśmy się na Fortsonie. Spodziewaliśmy się, że swoje punkty zdobędzie, ale nie chcieliśmy, żeby kreował swoich kolegów i to w końcówce się udało. Ta drużyna zasłużyła na więcej wsparcia, dziękuję tym najwierniejszym kibicom, a pozostałych proszę, aby wrócili na trybuny.
