Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemysław Wójtowicz z delegatury IPN w Bydgoszczy: - Mówimy o zbrodni wołyńskiej, ale powinniśmy patrzeć szerzej

Roman Laudański
Roman Laudański
W 2013 roku polscy dziennikarze uczestniczyli w rocznicy zbrodni wołyńskiej najpierw w Porycku (na zdjęciu, obecna Pawliwka), gdzie 11 lipca 1943 roku UPA zamordowała w kościele ok. 200 Polaków. Następnie uroczystości przeniosły się na polską stronę do Sahrynia, gdzie 10 marca 1944 roku partyzanci z AK i BCh wymordowali od 150 do 300 Ukraińców.
W 2013 roku polscy dziennikarze uczestniczyli w rocznicy zbrodni wołyńskiej najpierw w Porycku (na zdjęciu, obecna Pawliwka), gdzie 11 lipca 1943 roku UPA zamordowała w kościele ok. 200 Polaków. Następnie uroczystości przeniosły się na polską stronę do Sahrynia, gdzie 10 marca 1944 roku partyzanci z AK i BCh wymordowali od 150 do 300 Ukraińców. Roman Laudański
Mówimy o zbrodni wołyńskiej, ale wydarzenia powinniśmy rozpatrywać szerzej – to było ludobójstwo. Rozmowa z dr. Przemysławem Wójtowiczem z Referatu Badań Historycznych Delegatury IPN w Bydgoszczy.

- Co roku w lipcu wspominamy rzeź wołyńską. Co stało się przed laty na Wołyniu?
- Mówimy o zbrodni wołyńskiej, ale wydarzenia powinniśmy rozpatrywać szerzej – to było ludobójstwo przeprowadzone w latach 1943-1945 przez ukraińskich nacjonalistów przede wszystkim na ludności polskiej zamieszkałej Kresy południowo-wschodnie. W 1943 roku objęło rzeczywiście teren Wołynia, niemniej w okresie 1944-1945 dotyczyło również terenów Małopolski Wschodniej (nazywanej Galicją Wschodnią) oraz fragmentów Lubelszczyzny i Polesia. Pierwsza masowa zbrodnia rozpoczynająca zaplanowane ludobójstwo miała miejsce 9 lutego 1943 roku w Parośli Pierwszej. Ukraińcy zamordowali tam ponad 170 Polaków. Ostatni akord dokonał się w maju 1945 roku podczas rajdu ukraińskiej sotni “Wilki” po Chełmszczyźnie. Warto pamiętać, że do morderstw i zbrodni dochodziło również w okresie 1939-1942 oraz 1945-1947, miały one jednakże inne podłoże polityczne.

- Jak to się stało, że Polacy i Ukraińcy mieszkający przez lata po sąsiedzku, pomagający sobie na co dzień, obchodzący wspólnie święta nagle zaczęli robić tak straszne rzeczy?
- To był splot czynników, pośród których najważniejszym wydaje się wpływ ideologii szowinistycznej, która to dosłownie zainfekowała umysły sprawców. Każdy naród ma prawo walczyć o budowę własnego państwa, niemniej nacjonalizm ukraiński poszedł drogą najgorszą z możliwych. W 1929 roku powstał ruch polityczny Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), która przez kolejną dekadę zagospodarowała ideologicznie młodych Ukraińców. Uznano, że najodpowiedniejszą metodą walki politycznej jest terror, co doprowadziło do tragicznych skutków. Kiedy w 1943 roku pojawiły się odpowiednie warunki, Ukraińcy zaczęli realizować w praktyce ideologiczne założenia. Tak najprościej wytłumaczyć ludobójstwo na polskich sąsiadach. Proszę zauważyć, że pośród ludności białoruskiej zamieszkującej II Rzeczpospolitą, nie zaistniał czynnik ideologiczny, taki jak w przypadku Ukraińców. Dlatego na terenach zamieszkałych przez Białorusinów nie doszło do rzezi na Polakach, pomimo podobnych warunków spowodowanych okupacją II wojny światowej.

- Mówiąc wprost: Ukraińcy chcieli własnego państwa bez Polaków, którzy tam mieszkali.
- Po 1918 roku Polakom udało się zbudować niepodległe państwo. Ukraińcy również próbowali, ale ostatecznie im się nie powiodło. Tylko przejściowo funkcjonowała Ukraińska Republika Ludowa. Przypomnę, że wówczas doszło do nawiązania współpracy polsko-ukraińskiej. Zawarto układ o wzajemnej pomocy między Józefem Piłsudskim, a Semenem Petrulą. Słynna operacja kijowska z maja 1920 roku nie została zorganizowana w celu przyłączenia Kijowszczyzny do państwa polskiego. Stanowiła pomoc dla budującego się państwa ukraińskiego, które ostatecznie upadło w wyniku bolszewickiej inwazji.
W okresie międzywojennym ukraińskie elity dążyły do zbudowania niepodległego państwa. Niemniej byli bardzo podzieleni odnośnie metod. Jedni myśleli o współpracy z Sowietami, ale “wyleczył” ich z tego Wielki Głód do którego doszło w latach 30 na Sowieckiej Ukrainie. Inni chcieli je budować razem z Niemcami, z którymi część ukraińskiego społeczeństwa kolaborowała do końca II wojny światowej. Trzecia koncepcja zakładała porozumienie z Polską i na tej bazie uzyskanie co najmniej autonomii. Ostatecznie zwyciężyła koncepcja najgorsza z możliwych – czyli szowinistyczna, którą opisałem wcześniej. To ona zakiełkowała najpierw pod postacią OUN. W 1940 roku OUN podzieliła się na dwie frakcje tzw. melnykowców oraz banderowców (OUN-B). Z inicjatywy OUN-B w październiku 1942 roku zorganizowana została zbrojna bojówka ­­– Ukraińska Powstańcza Armii (UPA), która rozpoczęła ludobójstwo.

- Dostrzega pan błędy w polityce polskiego rządu w czasie II Rzeczpospolitej popełniane wobec Ukraińców?
- Polska polityka wobec mniejszości w tamtym czasie była przede wszystkim niekonsekwentna. Błędem była chociażby akcja polonizacyjno – rewindykacyjna z 1938 roku, przeprowadzona na Chełmszczyźnie, w ramach której zburzono ok. 100 prawosławnych cerkwi. Warto dodać, że w większości były one opuszczone, niewielką część używano w celach liturgicznych. Pochodziły z czasów zaboru rosyjskiego. Wówczas carat zamierzał zrusyfikować tamte tereny, dlatego budowano masowo cerkwie i osiedlano prawosławnych Rosjan i Ukraińców. Niemniej burzenie cerkwi wywołało fatalne wrażenie i pozwoliło Ukraińcom jeszcze bardziej rozkręcić antypolską atmosferę w przededniu wybuchu II wojny światowej. Dla równowagi warto przytoczyć przykład pozytywny. To działalność  wojewody wołyńskiego Henryka Józewskiego w latach 30. Prowadził on politykę współpracy polsko – ukraińskiej. Zachęcał Ukraińców do zakładania organizacji gospodarczych, próbował ich również wciągać w działalność samorządową. W szkołach wprowadzono m.in. nauczanie języka polskiego i ukraińskiego dla wszystkich. Podsumowując – w polityce II RP były zarówno błędy ale i pozytywy.

- Porozmawiajmy o liczbach. Kiedyś byłem na Wołyniu z mieszkańcami nieistniejącej Ludwikówki. Po ich wsi nie został kamień na kamieniu, ani jedno drzewo. Chodzili po polu i zastanawiali się, gdzie stały domy, gdzie rosły sady, ale przede wszystkim, gdzie znajduje się kilka masowych grobów. Ile było takich miejscowości?
- Ze względu na upływ czasu możemy podać wyłącznie dane szacunkowe. Jeśli chodzi o polskie ofiary ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego. Ewa Siemaszko mówi o około 130 tysiącach zamordowanych. Na Wołyniu było ok. 60 tys., a w Małopolsce Wschodniej i pozostałych terenach ok. 70 tys. Odwet pochłonął ok. 10-15 tys. ofiar ukraińskich.

- Wspomniana Ewa Siemaszko, badaczka rzezi wołyńskiej, podaje, że zbrodnie objęły 1865 miejscowości.
- Z czego ok. 1050 wsi na samym Wołyniu. Dodam, że w okresie międzywojennym na terenach wiejskich obowiązywało znacznie bardziej rozbudowane nazewnictwo. Dziś pojedyncza wieś z reguły jest sołectwem. Wówczas w ramach jednego sołectwa funkcjonowały dodatkowo przysiółki, kolonie, osady, itp. Dlatego też w części opracowań można się spotkać z liczbą 4300 zniszczonych polskich miejscowości.

Jeśli chodzi o sam Wołyń, to inna liczba robi wrażenie: w 1943 roku przestało istnieć 70 procent polskich parafii! Te wszystkie liczby ilustrują przerażającą skalę zniszczenia.

- I na miejscu zniszczonych wsi Polacy powinni mieć prawo ustawienia symbolicznych krzyży, ale to byłby jednak prawdziwy las krzyży. Może dlatego Ukraińcy są temu przeciwni?
- Strona ukraińska nie jest zupełnie zainteresowana tematem, zapewne z jednego powodu. Z prawnego punktu widzenia wydarzenia na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w stu procentach spełniają definicję ludobójstwa. Na bardzo dużym obszarze geograficznym (Kresy południowo-wschodnie) doszło do zaplanowanego przez czynniki polityczne (OUN-B) i zrealizowanego przez formacje zbrojne (UPA plus zaagitowani chłopi) wymordowania niewinnej cywilnej ludności (przede wszystkim Polacy bez względu na wiek i płeć), wyłącznie ze względów narodowych, religijnych, etnicznych. Teraz zróbmy odniesienie do historii powszechnej. Nie ma państwa które z własnej, nieprzymuszonej woli przyznałoby się do przeprowadzenia ludobójstwa. Psychologicznie byłoby to bardzo obciążające dla narodu, a zwłaszcza polityków który zdecydowałby się na taki krok. Spójrzmy na Turcję i ludobójstwo Ormian w czasach I wojny światowej.

- Pamiętajmy również, że akcja powoduje reakcję. Wtedy ginęli również Ukraińcy i to z polskich rąk.
- O tym otwarcie informują polscy historycy. Niestety miał miejsce odwet. Na Wołyniu w 1943 roku Polacy zostali zaskoczeni, dlatego spontanicznie powstawały polskie samoobrony. Nieco inaczej wyglądała sytuacja w kolejnych latach na terenie Małopolski Wschodniej. Polacy uprzedzeni przez uchodźców z Wołynia, w większym stopniu orientowali się w sytuacji, stąd byli lepiej przygotowani. Również struktury Armii Krajowej były tam zdecydowanie bardziej rozwinięte. Dlatego przeprowadzano nie tylko akcje odwetowe, ale i pacyfikacyjne.

- To również były zwykłe mordy.
- Zgoda, z tym że pamiętajmy o braku jakiejkolwiek proporcji oraz o tym kto zaplanował i konsekwentnie realizował ludobójstwo. Oczywiście każda ofiara niezależnie od narodowości zasługuje na szacunek. Strona ukraińska bardzo często mówi o kilkudziesięciu tysiącach ofiar. Nawet jeśli ta liczba znalazłaby potwierdzenie, to już nie wspomina się o drugiej stronie medalu. Warto powiedzieć, że znaczny procent pośród nich nie zginęło nie z rąk polskich, ale ze strony „swoich” z UPA. W tym sposób karano „sprawiedliwych Ukraińców” którzy pomagali Polakom.

- Na koniec porozmawiajmy o stereotypach. W Polsce pracuje około półtora miliona Ukraińców i bardzo rzadko pada pod ich adresem określenie “banderowcy”. Kiedy jesteśmy w Ukrainie też dziś nikt nas nie wyzywa od “polskich panów”. Czy nauczymy się razem ze sobą żyć? Czy pamięć o Wołyniu będzie nas dzieliła?
- Te przykłady pokazują, że nauczyliśmy się już razem żyć, co jest jak najbardziej prawidłowe. Jesteśmy sąsiadami i lubimy się jako państwa i narody. Czasem zdarzają się jakieś ekscesy, ale pamiętajmy, że w każdym narodzie funkcjonują źli ludzie. Niemniej my Polacy mamy obowiązek dbania o pamięć i prawdę. Nie wolno zakłamywać trudnych wydarzeń z przeszłości. Jako historyk mam wrażenie, że w sprawie oceny wydarzeń na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w najbliższym czasie nie osiągniemy konsensusu. Każda ze stron będzie prowadziła własną narrację. Dla Ukraińców nie było ludobójstwa, używają pojęcia tzw. drugiej wojny polsko – ukraińskiej, co jest absurdalne. Zaplanowanych ataków uzbrojonych formacji militarnych na bezbronną cywilną ludność nie można nazywać działaniami zbrojnymi. Relacje ormiańsko – tureckie są podobne, każda ze stron ma swoją wizję i nie ma szans porozumienia. Podobnie z relacjami palestyńsko – izraelskimi. Na szczęście w przeciwieństwie do Ormian i Turków, Palestyńczyków i Izraelczyków – Polacy i Ukraińcy lubią się i szanują. To przynajmniej dobra podstawa. 

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska