www.pomorska.pl/torun
Więcej informacji gospodarczych przeczytasz na stronie
www.pomorska.pl/gospodarkaKSC to największy w kraju producent cukru. Ostatni rok rozliczeniowy zamknęła 350 milionami zysku. Część jej dochodów została w naszym regionie, m.in. w postaci podatków. Ale to źródło może nam już wkrótce wyschnąć.
Pracownicy największego w KSC departamentu handlu otrzymali już nowe umowy o pracę. Od 1 maja ich miejscem zatrudnienia nie będzie już Toruń lecz Warszawa. Na spotkaniu z logistykami prezes KSC Marcin Kulicki zapowiedział, że ten departament też przeniesie się do stolicy. Oba działy zatrudniają ok. 40 ze 100 pracowników centrali. W KSC już prawie otwarcie mówi się, że to początek przeprowadzki do stolicy. Sam prezes pojawia się w Toruniu średnio tylko raz w tygodniu.
- To był szok, który teraz zastąpiła rozpacz i strach! - mówi jeden z handlowców. - Na razie umowy podpisało tylko 5 z 26 pracowników. Grożą nam, że w razie odmowy dostaniemy wypowiedzenia. Broń Boże nie ujawniajcie naszych nazwisk. Prezes ostrzegał na spotkaniu, że jeśli ktoś będzie rozmawiał z prasą, to on i tak się dowie.
- Część z nas już wcześniej trafiła do Torunia z likwidowanych cukrowni - nie kryje kolejny rozmówca. - Jesteśmy z nim związani, mamy tu mieszkania, za które spłacamy kredyty, tu pracują nasi małżonkowie. Teraz chcą nam zburzyć całe życie. Nie stać mnie na kupno mieszkania w stolicy!
Wycięto całe Kujawy...
W sólce 80 procent udziałów ma skarb państwa. Jej nowoczesna, w pełni skomputeryzowana centrala mieści się w Toruniu. We własnym budynku przy ul. Kraszewskiego , w który zainwestowano kilka ładnych milionów. W stolicy działa jej filia, zatrudniająca kilkunastu pracowników. Lokal musi wynajmować.
- Od założenia spółki w jej zarządzie i radzie nadzorczej zawsze była równa liczba przedstawicieli Kujaw i Lubelszczyzny, dwóch największych w kraju ośrodków produkcji buraków - mówi Stanisław Pawlak, szef sejmikowego klubu Lewica, były wiceprezes KSC. - W ostatnim okresie wycięto wszystkie osoby z naszego regionu, a władze spółki zdominowali ludzie z Warszawy i Lublina. Jest publiczną tajemnicą, że chcą oni przeniesienia centrali z Torunia do stolicy.
Pierwsza próba, podjęta w 2008 roku próba wywołała burzę. Po protestach marszałka, sejmiku, parlamentarzystów z PO Janem Wyrowińskim na czele, a także polityków z Pomorza i Wielkopolski, plany na razie odłożono do szuflady.
Rzecznik KSC Aleksandra Paulska stanowczo dementuje informacje o przeprowadzce. Chodzi jedynie o departament handlu. W zamian do Torunia przenosi się departament aktywizacji zasobów (pani rzecznik zapomniała dodać, że chodzi o kilkuosobowy dział, zajmujący się restrukturyzacją cukrowni, która praktycznie dobiega już końca). Wszystko ma na celu "optymalizację" kosztów i usprawnienie funkcjonowania spółki.
Senator jest za krótki
- Teraz wszystko odbywa się w białych, ale dziurawych rękawiczkach - mówi Jan Wyrowiński. - To układ personalny, za którym niestety stoi PO. Powiem szczerze aż do bólu, jestem na to za krótki.
- Boję się, że te plany mogą dojść skutku - nie kryje Stanisław Pawlak. - Brakuje zdecydowanego stanowiska władz regionu i przede wszystkim, polityków PO.
Już w 2008 roku w KSC powstała analiza, z której jednoznacznie wynika, że przeprowadzka do stolicy oznacza duży wzrost kosztów. Już w minionym roku wydatki na utrzymanie warszawskiej filii były kilka razy większe niż całej centrali. Senator Wyrowiński nie rozumie z kolei, dlaczego szefowie KSCą rozbić stworzony w Toruniu zespół fachowców, ludzi, którzy przez lata budowali sukcesy tej formy. Wiadomo, że w stolicy jest duży popyt rynku pracy, a specjaliści cenią się znacznie wyżej.