To radny Krzysztof Przytarski wywołał wilka z lasu, pytając na sesji o zatrudnienie córki radnego Zbigniewa Bielińskiego. Jutro napiszemy o tym więcej.
Dziś prześwietlamy Krzysztofa Przytarskiego i etat dla jego żony w Ośrodku Zdrowia w Rytlu. - Pani Przytarska przeszła tam z Therapeutiki, czyli pogotowia, które nie podlega gminie - zauważa Bieliński. - Czy nie warto zapytać o wpływ radnego, w tym wypadku - męża? Czy nie wiedział, że będzie tam wakat?
Zatrudniającym był Anatol Griniewicz, były dyrektor SP ZOZ-u w Czersku. Dziś nie chce o tym rozmawiać. Bez konkursu, nie wszyscy zainteresowani wiedzieli o wakacie. Pojawia się pytanie, czy radny Przytarski wykorzystał swoją uprzywilejowaną sytuację - dostęp do informacji - i pomógł żonie.
- Moja żona jest doświadczoną pielęgniarką i sama poradziła sobie ze znalezieniem pracy - odpowiada. - W przychodni w Rytlu moja żona została zatrudniona w miejsce pielęgniarki, która przeszła na emeryturę.
To prawda, jednak cząstkowa, bo pielęgniarka, która w 2011 r. odeszła na emeryturę, miała podstawy sądzić, że będzie mogła pracować nadal, tyle że na umowie-zleceniu. Tym bardziej że miała i siły, i chęci. Nie chciała być tylko emerytką. Dziś większość czasu spędza w Niemczech, u rodziny. Wydaje się, że po latach pogodziła się z sytuacją. - Wtedy była bardzo rozgoryczona - mówi nam anonimowo dobrze poinformowana osoba. - Dlatego tak nagłośniła tę sprawę. Chciała pracować. A umowy nie dostała, bo jakoś podpadła. Za bardzo angażowała się politycznie, zamiast pokornie schylić głowę.
Nasz rozmówca twierdzi, że pracę miał dostać kto inny, ale wystraszył się medialnego szumu i zrezygnował. Takie są podobno kulisy zatrudnienia żony radnego Przytarskiego. - Moja żona uzyskała dyplom pielęgniarki w 1983 r., tak więc jest pielęgniarką od 34 lat - mówi radny. - Przez 11 lat pracowała w szpitalu w Chojnicach (oddział dziecięcy i zakaźny). Następnie przeniosła się do pracy w SP ZOZ Czersk w pogotowiu ratunkowym (prowadził je SPZOZ). Potem pogotowie przejęła „Therapeutica”, od tego czasu żona starała się o powrót do przychodni. W 2011 r. dyrektor Antoni Griniewicz podjął decyzję o zatrudnieniu żony w ośrodku zdrowia w Rytlu na umowę zlecenie, potem na umowę o pracę.
Przytarski podsumowuje - starania o przejście trwały kilka lat, a kiedy zwolniło się miejsce w Rytlu, żona dostała propozycję pracy. Pytamy, może inne pielęgniarki z „Therapeutiki” też chciały zmienić pracodawcę? Czy wiedziały o wakacie? - Tego nie wiem - mówi Przytarski.